Natura Siberica czy Pharmaceris? Peelingi mechaniczne do skóry głowy
O peelingu do skóry głowy dowiedziałam się jakieś 2,5 roku temu, ale nie od razu dałam się przekonać do wypróbowania. Nie mam jakichś dużych problemów ze skórą głowy, zwykle mnie nie swędzi i nie mam łupieżu (choć okresowo się zdarza np. zimą, także niektóre szampony go wywołują). Jedyne co mi doskwiera na co dzień to brak objętości i szybkie przetłuszczanie. Po pierwszym użyciu peelingu do skóry głowy (był to peeling enzymatyczny w postaci serum oczyszczającego polskiej marki trychologicznej Bionigree) zobaczyłam jak wprowadzenie jednego dodatkowego kosmetyku świetnie wpływa na stan włosów. Były uniesione u nasady, puszyste, dłużej świeże, a ewentualny łupież czy podrażnienia skóry głowy znikały zdecydowanie szybciej. Od tamtej pory stosowałam domowej roboty peeling oraz dwa gotowce.
- Przeczytaj też: Bionigree, Serum – peeling do skóry głowy
Jak stosować peeling do skóry głowy?
Niewielką ilość produktu rozprowadzamy na skórze suchej lub tuż po umyciu. Osobiście wolę wcierać peeling w skórę suchą, ponieważ łatwiej oddziela mi się wtedy pasma włosów, aby dotrzeć do skóry. W przypadku peelingu mechanicznego trzeba nabrać w tym wprawy (pierwsze użycia bywają dość irytujące). Po wykonaniu masażu, w miarę możliwości delikatnymi okrężnymi ruchami, spłukujemy głowę obficie letnią wodą, starając się wypłukać drobinki z włosów, a następnie stosujemy standardową pielęgnację. Całość trwa ok. 5-10 minut, w zależności jak mocno wczujemy się w masowanie 🙂
Peeling do skóry głowy warto wykonywać regularnie. W razie potrzeby może to być raz w tygodniu w ustalony dzień lub raz na dwa tygodnie, ale na pewno nie codziennie (analogicznie jak z peelingiem do twarzy lub ciała, musimy dać skórze cas na regenerację).
Po co robić peeling skóry głowy?
Peeling doskonale oczyszcza skórę z martwego naskórka, dzięki czemu pomaga uregulować aktywność gruczołów łojowych. Delikatny masaż pobudza krążenie krwi, co z kolei pomaga odżywić cebulki, dzięki czemu włosy rosną mocniejsze i lśniące. Peeling jest w stanie nawet wspomóc walkę z wypadaniem włosów. Podobnie jeśli używacie wcierek do skóry głowy warto przed takim zabiegiem wykonać peeling, co pomoże dostać się składnikom aktywnym głębiej i lepiej wykorzystać potencjał wcierki czy serum.
Peeling do skóry głowy DIY
Bardzo łatwo wykonać taki produkt w domu. Wystarczy wymieszać niewielką ilość delikatnego szamponu z 2-3 łyżkami cukru (preferuję trzcinowy, bo jest mniej “kanciasty” i nie drapie za mocno, a nie chcemy przecież pogorszyć stanu skóry ani jej podrażniać). Równie dobrze zamiast cukru możemy użyć zmielonej kawy lub pestek moreli. Podobnie zamiast szamponu możemy zastosować żel aloesowy, lekką odżywkę lub serum. Warto spróbować różnych opcji i znaleźć ulubioną mieszankę 🙂 Papkę nakładamy na skórę, masujemy i spłukujemy. Jeśli nie lubicie bawić się w domowe kosmetyki na rynku istnieje spory wybór gotowych produktów. W ostatnim czasie miałam okazję używać dwóch: Pharmaceris oraz Natura Siberica.
Pharmaceris H, Oczyszczający peeling trychologiczny
do skóry głowy z problemem wypadania włosów i łupieżu
Pierwszy gotowy peeling mechaniczny do skóry głowy, jakiego używałam (mechaniczny czyli z drobinkami). Posiada genialne opakowanie z wyprofilowaną końcówką, która znacznie ułatwia dotarcie kosmetyku do skóry głowy. Dodatkowo końcówkę możemy zablokować przekręcając ją w prawo. Wystarczy zrobić we włosach przedziałek, wycelować i wycisnąć odpowiednią ilość produktu bezpośrednio na skórę. Konsystencja kosmetyku jest wystarczająco gęsta, dzięki czemu nie spływa, a my mamy czas, aby pokryć całą głowę scrubem, zanim zaczniemy masować. Drobinki są wyczuwalne, niewielkie i choć nie ma ich dużo, to i tak są skuteczne. Dobrze masują i oczyszczają skórę, a po wszystkim grzecznie się wypłukują i nie plączą między włosami. Peeling nie pieni się, bardziej przypomina pastę czy średnio lekki krem z zatopionymi zmielonymi pestkami moreli. Tak naprawdę jest to scrub enzymatyczno-mechaniczny, ponieważ zawiera także papainę. Zawiera również piroktonian olaminy, który działa antybakteryjnie i zwalcza objawy łupieżu, jednocześnie zabezpieczając skórę przez jego nawrotem. Kofeina pobudza mikrokążenie i wspomaga odżywienie cebulek oraz dotlenia, z kolei mocznik nawilża.
Skład: Aqua (Water), Cetyl alcohol, Propylene Glycol, Behentrimonium Chloride,
Trilaureth-4 Phosphate, Prunus Armeniaca (Apricot) Seed Powder (zmielone pestki moreli),
Piroctone Olamine, Glycerin, Tartaric Acid, Caffeine (kofeina), Caesalpinia
Spinosa Gum, Papain (papaina), Sodium Hydroxide, Citric Acid, Alcohol, Lactic
Acid (kwas mlekowy), Maltodextrin, Urea (mocznik), Xantham Gum, Hydroxyethylcellulose, Guar
Hydroxypropyltrimonium Chloride, Lecithin, Phenoxyethanol,
Ethylhexylglycerin, Parfum.
Skład nie jest naturalny, ale w kosmetyku, którego używam
raz na tydzień przez 5 minut jestem w stanie wybaczyć glikol czy
fenoksyetanol.
Peeling Pharmaceris doskonale oczyszcza skórę, odświeża ją, a także łagodzi podrażnienia co miałam okazję sprawdzić dwukrotnie. Pachnie przyjemnie, choć sztucznie i bardzo intensywnie. Zapach przypomina perfumy i trochę mnie męczył swoją “mocą”, ale raz na tydzień byłam w stanie nie kręcić na niego nosem, szczególnie, że produkt spisywał się dobrze. Byłam z niego niesamowicie zadowolona, ponieważ jest łatwy w użyciu. Produkt nie powodował przetłuszczania włosów, swędzenia i nie uczulił mnie. Peeling sprawiał, że następnego dnia włosy były pięknie odbite u nasady, przez co nabierały objętości, a fryzura lekkości. Szybko także łagodził wszelkie początki łupieżu (u mnie problem z łupieżem pojawia się wraz ze zmianami temperatur, a także niektóre szampony sprawiają, że skóra jest sucha i łuszcząca). Za tubkę o pojemności 125 ml trzeba zapłacić ok. 27 zł. PAO tylko 4 miesiące (od otwarcia trzeba go zużyć w ciągu 4 m-cy).
Natura Siberica, Scalp Scrub, Rokitnikowy peeling do skóry głowy
do wszystkich rodzajów włosów z organicznymi olejami i witaminami
Można powiedzieć, że jest to dość mocny szampon z drobinkami, który w dodatku zaskakująco mocno się pieni. Opakowanie to miękka tubka z odkręcanym korkiem. Niestety nie posiada specjalnej końcówki, co znacznie utrudnia dotarcie do skóry głowy. Większą tubką trudniej manewrować między włosami, łatwo też wycisnąć za dużo produktu. Konsystencja jest dość lejąca, spływa ze skóry, migruje. Zanim zdążę pokryć całą głowę peelingiem w niektórych miejscach już spływa, co mnie irytuje, szczególnie jeśli kapie na twarz czy oczy. Na plus zaliczam obłędny owocowy zapach, który kojarzy mi się z dżemem morelowym. W lejącym się, pomarańczowym żelu zatopiono mnóstwo drobinek, o wiele więcej niż w peelingu Pharmaceris. Drobinki to zmielone nasiona malin oraz rozdrobnione nasiona sosny.
Skład: Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Pinus Sibirica Shell Powder (proszek z szyszek
sosny syberyjskiej), Lauryl Glucuside, Acrylates Copolymer, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Rubus Idaeus (Raspberry) Seed Powder (sproszkowane pestki
maliny), Hippophae Rhaimnoidesamidopropyl Betaine, Hippophae
Rhamnoides Fruit Oil (olej z rokitnika), Menthol, Argania Spinosa
Seed Oil (olej arganowy), Pineamydopropyl Betaine, Glyceryl Undecylenate, Glycolic Acid, Mentha Piperita (Peppermint) Leaf
Water (ekstrakt z mięty pieprzowej), Calendula Officinalis Flower Extract
(ekstrakt z nagietka), Bisabolol, Achillea Asiatica Flower/Leaf/Stem Extract, Arctium Lappa Root Extract (ekstrakt z łopianu),
Oxalis Acetosella Extract (ekstrakt ze szczawika), Citric Acid, Urtica Dioica Leaf
Extract (ekstrakt z pokrzywy), Geranium Sibiricum Extract (ekstrakt z
bodziszka), Juniperus Sibirica Extract (ekstrakt z jałowca), Sodium Ascorbyl Phosphate (witamina С), Tocopheryl (witamina Е), Rethinyl Palmitate (witamina
А), Sodium Hydroxide, Sodium PCA, Sodium Lactate,
Arginine (arginina), Aspartic Acid (kwas asparginowy), PCA, Glycine, Alanine, Serine, Valine, Proline, Threonine, Isoleucine, Histidine, Phenylalanine (aminokwasy), Parfum, Benzyl Alcohol, Ethylhexylglycerin, CI 16255, CI 15985 (barwniki).
Skład oparty o silny detergent z kokosa, mnóstwo ekstraktów roślinnych, olei, witaminy oraz aminokwasy.
Drobinki bardzo trudno wypłukuje się z włosów, mimo że moje są lekko za ramiona i proste. Jeszcze następnego dnia często wyczuwam drobinki na głowie, co nie jest przyjemne i, krótko mówiąc, denerwuje mnie. Sam masaż jest przyjemny, choć nadmierne pienienie produktu trochę przeszkadza – momentalnie z niewielkiej ilości żelu tworzy się gęsta, biała piana, która unosi włosy i utrudnia dotarcie do samej skóry. Dzięki zawartości detergentu (SCS) peeling dodatkowo oczyszcza skórę i właściwie można pominąć ponowne mycie włosów szamponem, ponieważ scrub Natura Siberica to takie dwa w jednym – szampon z drobinkami. Zawiera cenne ekstrakty ziołowe oraz naturalne oleje, które dodatkowo regenerują i odżywiają skórę głowy oraz włosy, a jednocześnie pełnią funkcję renatłuszczającą. Dzięki olejom włosy nie są tępe w dotyku, dobrze się rozczesują i nabierają blasku, ale z drugiej strony peeling nie przedłuża świeżości włosów, więc muszę je myć tak samo często jak zawsze. Za to jeszcze bardziej odbija włosy u nasady niż Pharmaceris, co mi się podoba, bo czupryna wydaje się przez to gęsta i puszysta, choć tylko przez jeden dzień. Nie przyspiesza jednak przetłuszczania, po prostu nie wpływa na nie w żaden sposób (przynajmniej u mnie). Myślę, że działanie złuszczające ma także szansę pomóc przy łupieżu, ale pod warunkiem, że silniejszy detergent nie pogarszy przesuszenia skóry – u mnie nic takiego nie ma miejsca, ponieważ na co dzień używam delikatnych szamponów, a peeling stosuję raz w tygodniu i ten sposób stosowania jest dla mnie optymalny.
Scrub Natura Siberica zawiera dużo więcej roślinnych składników aktywnych, które mają za zadanie odżywić, nawilżyć, ale także i ukoić podrażnioną skórę głowy. Szkoda, że producent nie popracował nad wygodniejszym opakowaniem, które umożliwiłoby łatwiejsze dotarcie bezpośrednio do skóry głowy. Frustruje mnie też zbyt lejąca konsystencja i za mocne pienienie, ale poza tymi sprawami uważam, że to niezły produkt i warto spróbować, szczególnie że działa doskonale i cieszy owocowym zapachem. Tubka o pojemności 200 ml kosztuje ok. 20-23 zł. PAO aż 12 miesięcy.
Podsumowując: peeling do skóry głowy to dla mnie kosmetyk obowiązkowy, ponieważ zdecydowanie pomaga w walce z wypadającymi włosami, pomagając lepiej oczyścić skórę głowy i głębiej dotrzeć składnikom aktywnym np. z wcierki. Dodatkowo ładnie unosi włosy u nasady, nadając włosom objętości i puszystości. Pomaga też pozbyć się łupieżu czy przesuszenia skóry głowy, a także w odwrotnej sytuacji – wesprze walkę z przetłuszczaniem (Pharmaceris). I to wszystko tylko przy użyciu 1-2 razy w tygodniu (w zależności od potrzeb) przez 5 minut. Łatwo go też zrobić samemu w domu.
A Wy używacie peelingów do skóry głowy? Polecacie szczególnie jakiś produkt lub przepis DIY? A może znacie któryś z tych dwóch scrubów i macie ochotę podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzu?







