LC+, Skarpetki złuszczające do stóp i Odżywcza maska do rąk
Marka LC+ należy do tej samej polskiej firmy, która produkuje kosmetyki Laura Conti. W ofercie znajdziemy ledwo kilka produktów, w tym dwie maski do stóp oraz maskę do rąk w formie rękawiczek. Bardzo lubię taki sposób pielęgnacji, ponieważ niczego nie wybrudzę, a po użyciu kosmetyku mogę go po prostu wyrzucić (choć lekkie wyrzuty sumienia z okazji produkowania śmieci jednak mam). Dzisiaj napiszę dla Was recenzję dwóch produktów, które stosuje się bardzo wygodnie i sprawnie. Najważniejsze jest jednak działanie, ale o tym za chwilę.
Zarówno skarpetki jak i rękawiczki kupimy w tekturowych pudełeczkach z elementami krzykliwej czerwieni. Oczywiście znajdziemy na opakowaniach mnóstwo informacji i obietnic producenta, a także podstawowe informacje dotyczące składu, daty ważności czy wagi produktu.
Sposób użycia: Wyjąć z opakowania foliowe rękawiczki, rozłożyć i odciąć zaznaczoną część folii (tutaj trzeba zwrócić uwagę, aby rozciąć już część, w której jest serum). Nałożyć rękawiczki na dłonie, owinąć końcówkę rękawiczki wokół nadgarstka i z elementu w kształcie serduszka usunąć folię zabezpieczającą skleić rękawiczkę. Delikatnie rozmasować dłonie, aby maska równomiernie rozprowadziła się na skórze. Pozostawić na 20-30 minut, po czym zdjąć rękawiczki i spłukać dłonie ciepłą wodą. Wytrzeć do sucha.
Kosztuje ok. 12 zł/jedno opakowanie.
Skład jest dobrze widoczny poniżej. Zawiera m.in.: dużo mocznika (nawilża, zmiękcza), glicerynę (nawilża), parafinę (tworzy film na skórze), arbutynę (rozjaśnia przebarwienia, wyrównuje koloryt skóry), niacynamid (wit. B3, rozjaśnia), olej rycynowy (emolient, natłuszcza), olej ze słodkich migdałów, wit. A i E, kolagen i elastynę (regenerują, odżywiają i odmładzają skórę, uelastyczniają), ekstrakt z limonki (odświeża i lekko złuszcza skórę, rozjaśnia). Skład nie jest naturalny.
Rękawiczki są wykonane z porządnej folii, a urocze serduszka ułatwiają przyklejenie ich wokół nadgarstka, aby całość dobrze trzymała się dłoni i nie osuwała (można nawet wykonywać w nich różne czynności, np. ja na bieżąco pisałam w notesie swoje wrażenia z testowania :D). Już podczas rozcinania unosi się wspaniały, bardzo owocowy zapach, który całkiem mi się spodobał. Wewnątrz rękawiczek znajduje się gęsty, lepiący balsam, więc jeśli nosicie pierścionki lepiej je zdjąć. Już po chwili od założenia rękawiczek doskwierał mi pewien dyskomfort, ponieważ w ciasnej, sztucznej folii dłonie zaczęły się bardzo pocić. Wytrzymałam tak pół godziny, po czym z pewną ulgą zdjęłam maskę, co jest bardzo łatwe.
Dłonie po wyjęciu z folii były pokryte cienką warstwą balsamu. Cudownie pachniały owocami, choć zapach jest sztuczny. Skóra była miękka, natłuszczona, wydawała się nawilżona, a skórki przy paznokciach zmiękły tak bardzo, że całkiem zniknęły zadziorki, które ostatnio mnie nękają. Lekko tłusta warstwa sprawiła, że ręce były gładkie i miłe w dotyku. Zadowalający efekt utrzymał się ok. 6h, co jest dobrym wynikiem biorąc pod uwagę, że w tym czasie wykonywałam różne domowe czynności, w tym kilkakrotnie myłam dłonie. Potem z każdą godziną dłonie wracały do poprzedniego stanu. Na pewno efekt utrzymuje się dłużej niż po posmarowaniu skóry większością kremów do rąk, jednak krócej niż się spodziewałam. Możliwe, że używane regularnie są w stanie poprawić stan zniszczonych dłoni na dłużej. Wybielenia nie zauważyłam, ale też moje ręce go nie potrzebują, najbardziej oczekiwałam odżywienia i regeneracji, ponieważ w ciągu dnia wiele, naprawdę wiele razy myję dłonie i to się na nich odbija.
Skład: szczegółowy poniżej na zdjęciu. Bardzo wysoko w INCI znajdziemy alkohol oraz kwas glikolowy, cytrynowy i salicylowy - odpowiedzialne za złuszczanie naskórka, ale nie podoba mi się, że producent nie informuje o stężeniach kwasów. Kwas glikolowy w stężeniu 20-35% działa delikatnie peelingująco, natomiast złuszczająco dopiero przy stężeniu 50-70%. Oczywiście tu mamy jeszcze inne składniki w formule, które mogą wzmagać działanie lub je zmniejszać. Poza nimi mamy m.in. mocznik (nawilża), alantoinę (łagodzi podrażnienia), ekstrakty roślinne oraz olejek z trawy cytrynowej (odświeża, dezynfekuje).
Kosztuje ok.11,50zł/jedno opakowanie.
Skarpetek używamy podobnie jak rękawiczek - najpierw rozcinamy wzdłuż szwu, a następnie zakładamy je na stopy i zaklejamy uroczymi serduszkami-naklejkami. Dzięki temu w masce możemy całkiem swobodnie chodzić, nic się nie przesuwa ani nie chlupocze. Muszę wspomnieć, że moje skarpetki, zanim je wyjęłam z pudełeczka, były lekko napęczniałe - nie znalazłam nigdzie informacji, czy tak powinno być oraz czy może to mieć wpływ na działanie. Wewnątrz folii znajduje się nieduża ilość płynu o intensywnie ziołowym i świeżym zapachu. Podoba mi się, że skarpetki nie fundują nieprzyjemnego efektu zimna, którego po prostu nie znoszę. Po założeniu ich na stopy należy płyn dokładnie rozprowadzić, od podeszwy po górną część, co bardzo łatwo zrobić masując skórę przez folię. Zdjęłam je po 65 minutach nad wanną, aby nie wylać zawartości oraz obmyć nogi - zgodnie z zaleceniem producenta - ciepłą wodą, co zmywa śliskie serum ze skóry. Należy pamiętać, aby przez 2-3 tygodnie unikać słońca.
Producent informuje, że na efekty należy poczekać, w zależności od stanu zrogowacenia skóry, od 2-3 tygodni. Dzięki swojemu Instagramowi wiem, że zabieg wykonałam dokładnie 18 czerwca. Lato nie chciało nadejść, temperatury ok. 20 stopni, stwierdziłam, że 2 tygodnie nie grozi mi zakładanie sandałków. Czekałam dwa tygodnie - nic. Czekałam trzy tygodnie - NIC. W międzyczasie zaczynało robić się cieplej, a jednak wciąż uparcie chodziłam w balerinkach unikając słońca. 4 tygodnie - NADAL NIC. Zero reakcji, zero złuszczania. Wreszcie po 5 tygodniach, gdy przez kilka dni temperatury dochodziły do 30 stopni i zdecydowałam się na sandały, zauważyłam delikatne, bardzo delikatne złuszczanie skóry na jednej stopie i tylko z jednego boku u góry. Wyobraźcie sobie moje zdenerwowanie... Po 2 dniach złuszczanie się skończyło, zaczęło się na drugiej stopie (dokładnie w tym samym miejscu, dziwne), po czym też po 2-3 dniach ustało. Dodam, że był to obszar jakichś 6-8 cm2... Post piszę po 7 tygodniach od zabiegu i mogę podsumować go krótko: szkoda czasu, nerwów i pieniędzy, ponieważ efekty były tak mizerne, że prawie zerowe. Skarpetki nie sprawdziły się u mnie zupełnie, choć tak na nie liczyłam. Z perspektywy czasu gdy pomyślę, że nie byłam zadowolona ze złuszczających skarpetek Marion chce mi się śmiać - tamte jednak dały większy efekt!
Podsumowując: bardzo możliwe, że maskę do dłoni jeszcze kiedyś kupię, natomiast skarpetki sobie odpuszczę. Jeśli miałyście te produkty podzielcie się proszę wrażeniami, a najlepiej polećcie coś, co działa :)
Zarówno skarpetki jak i rękawiczki kupimy w tekturowych pudełeczkach z elementami krzykliwej czerwieni. Oczywiście znajdziemy na opakowaniach mnóstwo informacji i obietnic producenta, a także podstawowe informacje dotyczące składu, daty ważności czy wagi produktu.
LC+, Intensywnie odżywcza, rozjaśniająca maska do dłoni w postaci nasączonych rękawiczek
"Intensywna pielęgnacja i rozjaśnianie skóry dłoni. Wysoko efektywna formuła z arbutyną oparta na oleju ze słodkich migdałów, glicerynie i elastynie z kolagenem. Profesjonalny zabieg do domowego użycia. Preparat do intensywnej pielęgnacji przesuszonej, zniszczonej skóry dłoni stanowiący alternatywę dla zabiegów stosowanych w gabinetach kosmetycznych."Sposób użycia: Wyjąć z opakowania foliowe rękawiczki, rozłożyć i odciąć zaznaczoną część folii (tutaj trzeba zwrócić uwagę, aby rozciąć już część, w której jest serum). Nałożyć rękawiczki na dłonie, owinąć końcówkę rękawiczki wokół nadgarstka i z elementu w kształcie serduszka usunąć folię zabezpieczającą skleić rękawiczkę. Delikatnie rozmasować dłonie, aby maska równomiernie rozprowadziła się na skórze. Pozostawić na 20-30 minut, po czym zdjąć rękawiczki i spłukać dłonie ciepłą wodą. Wytrzeć do sucha.
Kosztuje ok. 12 zł/jedno opakowanie.
Skład jest dobrze widoczny poniżej. Zawiera m.in.: dużo mocznika (nawilża, zmiękcza), glicerynę (nawilża), parafinę (tworzy film na skórze), arbutynę (rozjaśnia przebarwienia, wyrównuje koloryt skóry), niacynamid (wit. B3, rozjaśnia), olej rycynowy (emolient, natłuszcza), olej ze słodkich migdałów, wit. A i E, kolagen i elastynę (regenerują, odżywiają i odmładzają skórę, uelastyczniają), ekstrakt z limonki (odświeża i lekko złuszcza skórę, rozjaśnia). Skład nie jest naturalny.
Rękawiczki są wykonane z porządnej folii, a urocze serduszka ułatwiają przyklejenie ich wokół nadgarstka, aby całość dobrze trzymała się dłoni i nie osuwała (można nawet wykonywać w nich różne czynności, np. ja na bieżąco pisałam w notesie swoje wrażenia z testowania :D). Już podczas rozcinania unosi się wspaniały, bardzo owocowy zapach, który całkiem mi się spodobał. Wewnątrz rękawiczek znajduje się gęsty, lepiący balsam, więc jeśli nosicie pierścionki lepiej je zdjąć. Już po chwili od założenia rękawiczek doskwierał mi pewien dyskomfort, ponieważ w ciasnej, sztucznej folii dłonie zaczęły się bardzo pocić. Wytrzymałam tak pół godziny, po czym z pewną ulgą zdjęłam maskę, co jest bardzo łatwe.
Dłonie po wyjęciu z folii były pokryte cienką warstwą balsamu. Cudownie pachniały owocami, choć zapach jest sztuczny. Skóra była miękka, natłuszczona, wydawała się nawilżona, a skórki przy paznokciach zmiękły tak bardzo, że całkiem zniknęły zadziorki, które ostatnio mnie nękają. Lekko tłusta warstwa sprawiła, że ręce były gładkie i miłe w dotyku. Zadowalający efekt utrzymał się ok. 6h, co jest dobrym wynikiem biorąc pod uwagę, że w tym czasie wykonywałam różne domowe czynności, w tym kilkakrotnie myłam dłonie. Potem z każdą godziną dłonie wracały do poprzedniego stanu. Na pewno efekt utrzymuje się dłużej niż po posmarowaniu skóry większością kremów do rąk, jednak krócej niż się spodziewałam. Możliwe, że używane regularnie są w stanie poprawić stan zniszczonych dłoni na dłużej. Wybielenia nie zauważyłam, ale też moje ręce go nie potrzebują, najbardziej oczekiwałam odżywienia i regeneracji, ponieważ w ciągu dnia wiele, naprawdę wiele razy myję dłonie i to się na nich odbija.
LC+, Maska złuszczająca do stóp w postaci nasączonych skarpetek
"Intensywna pielęgnacja przesuszonej i spękanej skóry stóp. Wysoko efektywna formuła oparta na kwasach owocowych, moczniku, ekstrakcie z kwiatów nagietka, z aloesu oraz olejku z trawy cytrynowej. Profesjonalny zabieg do domowego użycia. Gwarantuje złuszczenie zrogowaciałej, stwardniałej skóry. Po dokładnym procesie złuszczenia (2-3 tygodnie) skóra stóp staje się gładka, miękka i wygładzona. Znika szorstkość i przesuszenie naskórka. Spektakularne rezultaty widoczne już po pierwszym zabiegu".Skład: szczegółowy poniżej na zdjęciu. Bardzo wysoko w INCI znajdziemy alkohol oraz kwas glikolowy, cytrynowy i salicylowy - odpowiedzialne za złuszczanie naskórka, ale nie podoba mi się, że producent nie informuje o stężeniach kwasów. Kwas glikolowy w stężeniu 20-35% działa delikatnie peelingująco, natomiast złuszczająco dopiero przy stężeniu 50-70%. Oczywiście tu mamy jeszcze inne składniki w formule, które mogą wzmagać działanie lub je zmniejszać. Poza nimi mamy m.in. mocznik (nawilża), alantoinę (łagodzi podrażnienia), ekstrakty roślinne oraz olejek z trawy cytrynowej (odświeża, dezynfekuje).
Kosztuje ok.11,50zł/jedno opakowanie.
Skarpetek używamy podobnie jak rękawiczek - najpierw rozcinamy wzdłuż szwu, a następnie zakładamy je na stopy i zaklejamy uroczymi serduszkami-naklejkami. Dzięki temu w masce możemy całkiem swobodnie chodzić, nic się nie przesuwa ani nie chlupocze. Muszę wspomnieć, że moje skarpetki, zanim je wyjęłam z pudełeczka, były lekko napęczniałe - nie znalazłam nigdzie informacji, czy tak powinno być oraz czy może to mieć wpływ na działanie. Wewnątrz folii znajduje się nieduża ilość płynu o intensywnie ziołowym i świeżym zapachu. Podoba mi się, że skarpetki nie fundują nieprzyjemnego efektu zimna, którego po prostu nie znoszę. Po założeniu ich na stopy należy płyn dokładnie rozprowadzić, od podeszwy po górną część, co bardzo łatwo zrobić masując skórę przez folię. Zdjęłam je po 65 minutach nad wanną, aby nie wylać zawartości oraz obmyć nogi - zgodnie z zaleceniem producenta - ciepłą wodą, co zmywa śliskie serum ze skóry. Należy pamiętać, aby przez 2-3 tygodnie unikać słońca.
Producent informuje, że na efekty należy poczekać, w zależności od stanu zrogowacenia skóry, od 2-3 tygodni. Dzięki swojemu Instagramowi wiem, że zabieg wykonałam dokładnie 18 czerwca. Lato nie chciało nadejść, temperatury ok. 20 stopni, stwierdziłam, że 2 tygodnie nie grozi mi zakładanie sandałków. Czekałam dwa tygodnie - nic. Czekałam trzy tygodnie - NIC. W międzyczasie zaczynało robić się cieplej, a jednak wciąż uparcie chodziłam w balerinkach unikając słońca. 4 tygodnie - NADAL NIC. Zero reakcji, zero złuszczania. Wreszcie po 5 tygodniach, gdy przez kilka dni temperatury dochodziły do 30 stopni i zdecydowałam się na sandały, zauważyłam delikatne, bardzo delikatne złuszczanie skóry na jednej stopie i tylko z jednego boku u góry. Wyobraźcie sobie moje zdenerwowanie... Po 2 dniach złuszczanie się skończyło, zaczęło się na drugiej stopie (dokładnie w tym samym miejscu, dziwne), po czym też po 2-3 dniach ustało. Dodam, że był to obszar jakichś 6-8 cm2... Post piszę po 7 tygodniach od zabiegu i mogę podsumować go krótko: szkoda czasu, nerwów i pieniędzy, ponieważ efekty były tak mizerne, że prawie zerowe. Skarpetki nie sprawdziły się u mnie zupełnie, choć tak na nie liczyłam. Z perspektywy czasu gdy pomyślę, że nie byłam zadowolona ze złuszczających skarpetek Marion chce mi się śmiać - tamte jednak dały większy efekt!
- Przeczytaj też: Marion, Złuszczający zabieg do stóp
Podsumowując: bardzo możliwe, że maskę do dłoni jeszcze kiedyś kupię, natomiast skarpetki sobie odpuszczę. Jeśli miałyście te produkty podzielcie się proszę wrażeniami, a najlepiej polećcie coś, co działa :)
Jakoś te skarpetki złuszczające mnie nie pociągają :(
OdpowiedzUsuńnatomiast nad rękawiczkami się zastanowię
Nie miałam jeszcze takich.
OdpowiedzUsuńMiałam innej firmy i efektu wow nie było. Ciekawa jestem jak te by się u mnie sprawdziły.
OdpowiedzUsuńSkarpetek nie mogę używać , ale rękawiczki to widziałabym u siebie :)
OdpowiedzUsuńJa mam zamiar wypróbować takie skarpetki ale dopiero po lecie Ale skuszę sie na inna markę:)
OdpowiedzUsuńja pewnie nie kupiłabym maski do dłoni, na ten moment mam uraz do czegokolwiek nowego przeznaczonego do rąk... zużywam produkty które obecnie mam w domu i wiem że się sprawdzają. Zresztą sama wiesz czemu :) ty zamiast upubliczniać posty to weź korzystaj z urlopu co?? :P
OdpowiedzUsuńmaske do dłoni miałąm i polecam
OdpowiedzUsuńMiałam skarpetki innej marki.
OdpowiedzUsuńTych produktów nie miałam, miałam skarpetki holika holika, które są genialne. I rękawiczki z L'biotica i też były genialne.
OdpowiedzUsuńja się jakoś wciąż nie mogę odważyć na zużycie takich skarpetek :D
OdpowiedzUsuńJa do takich skarpetek się przymierzam jakiś czas ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnym czasie do mnie:
https://anastyle14.blogspot.com/
miałam kiedyś skarpetki złuszczające innej firmy i narobiły mi takich problemów że nigdy więcej po nic podobnego nie sięgnę
OdpowiedzUsuńMiałam te skarpetki i zgadzam się - bez efektów! Totalne nieporozumienie.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że są do niczego 😉 Ja używam z Bilendy i są ok.
OdpowiedzUsuńNie stosowałam jeszcze skarpetek złuszczających. Może kiedyś się skuszę, ale na inną firmę.
OdpowiedzUsuńDo tej pory ze skarpetek złuszczających skorzystałam jeden jedyny raz, ale efekty nie zachęciły mnie do dalszych testów.
OdpowiedzUsuńJa muszę koniecznie doprowadzić stopy do porządku po chodzeniu na boso po plaży hehe:*
OdpowiedzUsuńMoże stan Twoich stóp był dobry i nie miało co schodzić ? :) Ja stosowałam te skarpetki i skóra zaczęła złazić już po dwóch dniach! Co więcej trwało to i trwało :/ Za to rękawiczki z ciekawości wypróbuję kiedyś, choć te 6 godzin to szału nie robi .
OdpowiedzUsuńU mnie skarpetki podziałały, ale to może dlatego, że miałam co złuszczyć, bo zapuściłam trochę moje stopy :)
OdpowiedzUsuńKiedyś myślałam, że takie skarpetki i rękawiczki wpiją cały krem. Moja mama kupiła ostatnio taki produkt i bardzo sobie chwali :) Byłam w szoku. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMój blog ♥
Ja miałam skarpetki z Bielendy i też nic nie pomogły :D Potem kupiłam jeszcze z innej firmy, trochę mi się złuszczyły stopy, ale ich ładny stan nie potrwał długo, także, chyba jednak szkoda kasy i lepiej pumeksem działać :)
OdpowiedzUsuń