Mizon, Snail Recovery Gel Cream, Krem ze śluzem ślimaka
Śluz ślimaka jest częstym składnikiem koreańskich kosmetyków, choć i europejscy producenci wykorzystują go coraz śmielej. Pozyskiwany jest on podobno bez krzywdy dla mięczaków, ale trudno uznać życie w kartonach za ślimaczy raj. Przecież gdzieś muszą te ślimaki "mieszkać", aby być stale pod ręką, więc nie ma tu mowy o wolności czy naturalnych warunkach życia. Mam nadzieję, że branża skupi się na pozyskiwaniu śluzu w jeszcze lepszy sposób z uwzględnieniem warunków życia ślimaków. W sieci krąży też kilka filmików pokazujących tradycyjną metodę pozyskania śluzu - wygląda to średnio atrakcyjnie, choć wyraźna krzywda ślimakom się nie dzieje. Budzi we mnie jednak pewne obawy, przez które mam opory przy używaniu produktów z filtratem, dlatego postanowiłam zmniejszyć ilość kosmetyków z tym składnikiem w swojej pielęgnacji (w zapasach mam jeszcze krem pod oczy i kilka masek, nie planuję dokupywać nic więcej). Moja przygoda ze śluzem zaczęła się od Mizon, Krem ze śluzem ślimaka All In One, który wspaniale nawilżył i ukoił moją cerę. Stąd wiem, że śluz faktycznie daje niesamowite rezultaty i trzymam kciuki za nowe sposoby jego pozyskania.
Właściwości śluzu ślimaka
Znany już od czasów Starożytnej Grecji, śluz ślimaka został zapomniany i powrócił do łask w latach 80-tych XXw, dzięki czemu w latach 90-tych opracowano pierwszy nowoczesny krem z tym składnikiem. Od tamtej pory powstały całe gamy produktów, które doskonale nawilżają i regenerują skórę, a ponadto mają moc zmniejszania blizn. Wszystko dzięki temu, że śluz ślimaka zawiera:
- mukopolisacharydy: zmniejszają podrażnienia i reakcje alergiczne, pomagają w prawidłowym krążeniu krwi i limfy. W połączeniu z kolagenem i elastyną dodają skórze elastyczności, sprężystości oraz nawilżenia;
- alantoina: posiada właściwości przeciwzapalne i kojące, dzięki czemu przyspiesza regenerację skóry i gojenie ran oraz łagodzi podrażnienia, a także zmiany trądzikowe. Wspomaga rozjaśnianie i likwidację blizn, rozstępów, a także wspiera usuwanie cellulitu;
- naturalne antybiotyki: zabijają szkodliwe bakterie i grzyby (np. Escherichia Coli, Staphylococcus Aureus i Pseudomonas Aeruginosa, które najczęściej powodują infekcje skórne) oraz łagodzą stany zapalne skóry;
- kolagen i elastyna: pomagają likwidować zmarszczki, wspierają sprężystość oraz jędrność skóry;
- kwas glikolowy: wygładza, odświeża i regeneruje skórę, spowalnia procesy starzenia; dodatkowo usuwa martwe komórki naskórka (peelinguje), reguluje wydzielanie sebum, zwęża i oczyszcza pory skóry;
- witaminy A,C i E: odżywiają i regenerują skórę, chronią przed działaniem wolnych rodników, wspomagają rozjaśnianie przebarwień i przywracają skórze jednolity, wyrównany koloryt.
Mizon, Żel-krem 74% śluzu ślimaka
Według producenta: "Lekki, ale dobrze nawilżający żelowy krem do twarzy z filtratem ze śluzu ślimaka. Znany jest na całym świecie, ponieważ wspomaga walkę z bliznami i niedoskonałościami skóry. Silnie regeneruje, nawilża, zmiękcza i wygładza, a także wspiera naturalną barierę ochronną skóry. Pomaga w walce ze zmarszczkami. Oprócz 74% filtratu ze śluzu ślimaka zawiera także adenozynę, peptydy, witaminy i ekstrakty roślinne. Stanowi doskonałą odpowiedź na potrzeby problematycznej cery."
Krem kupimy w kartoniku, na którym znajdziemy głównie napisy po koreańsku i angielsku. INCI na szczęście mamy w języku międzynarodowym :) Jeżeli zakupu dokonamy u polskiego dystrybutora na opakowaniu powinna znaleźć się dodatkowa informacja w języku polskim. Kosztuje ok. 40 zł/45 ml. Można go kupić w coraz liczniejszych sklepach internetowych, swój egzemplarz mam z Asian Store.
Skład: na pierwszym miejscu filtrat ze śluzu ślimaka (74%), dalej jest trochę gorzej. Mamy tu m.in. silikony, glicerynę, hialuronian sodu, kilka roślinnych ekstraktów, pod koniec adenozynę (regeneruje, działa przeciwzmarszczkowo, rozjaśnia, wygładza, przyspiesza przepływ krwi) oraz nielubiany przeze mnie konserwant. Szczegóły: Snail
Secretion Filtrate, Butylene Glycol, Cyclopentasiloxane, Glycerin,
Bis-peg-18 Methyl Ether, Dimethylsilane, Polysorbate2-, Sodium
Hyaluronate, Carbomer, Glycosyl Trehalose, Hydrogenated Starch
Hydolsyate, Triethanolamine, Dimethicone/vinyl Dimethicone Crosspolymer,
Dimethicone, Hydroxyethylcellulose, Caprylyl Glyocol,
Ethylhexylglycerin, Sodium Polyacrylate, Centella Asiatica Extract,
Portulaca Oleracea Extract, Camellias Sinensis Leaf Extract, Nelumbo
Nucifera Flower Extract, Betula Platylphylla Japonica Juice, Tropolone,
Copper Tripeptide-1, Allantoin, Panthenol, Olea Europaea (olive) Fruit
Oil, Helianthus Annuus (sunflower) Seed Oil, Palmitoyl Pentapeptide-4,
Adenosine, Disodium Edta.
Krem znajduje się w wygodnej, miękkiej tubce. Cieszę się, że na zgrzewie mamy łatwą do rozszyfrowania datę ważności, nie zawsze jest to tak oczywiste w przypadku azjatyckich kosmetyków. Po otwarciu należy go zużyć w ciągu 12 m-cy. Korek jest odkręcany. Przed pierwszym użyciem musimy zerwać aluminiowe zabezpieczenie, więc mamy pewność, że krem nie był używany. Lubię takie rozwiązania.
Sam krem ma konsystencję dość gęstego żelu, ale jest lekki. Dzięki temu, że producent nie użył barwników, produkt jest przezroczysty i mamy mniejsze ryzyko podrażnienia skóry. Posiada bardzo delikatny zapach, ale skład nie deklaruje użycia kompozycji zapachowej, więc prawdopodobnie wynika on z użytych substancji. Najbardziej przypomina lekko kwiatowy aromat i jest do zniesienia, na skórze w ogóle go już nie wyczuwam. Należy zwrócić uwagę na dokładne omijanie okolic oczu. Na skórze bardzo, ale to bardzo delikatnie się lepi, choć nie mam zwyczaju dotykania twarzy w ciągu dnia, więc nie przeszkadza mi to za bardzo. Kremu nie używam na suchą skórę, ponieważ potrafi wtedy ją nieprzyjemnie ściągać (podobnie jak żel hialuronowy). O wiele lepiej aplikować go na skórę lekko zwilżoną np. tonikiem, hydrolatem czy wodą termalną.
Krem dobrze się rozsmarowuje i daje natychmiastowy efekt lekkiego ujędrnienia. Skóra momentalnie staje się bardziej sprężysta, jakby uniesiona i efekt ten utrzymuje się przez kilka godzin od aplikacji, po czym stopniowo znika (po zmyciu całkowicie). Żel nie wchłania się do matu, pozostawia na skórze lekko świetlisty efekt. Po kilku godzinach można zaobserwować bardziej błyszczącą powłoczkę, nie jest to jednak typowe błyszczenie (np. jak sebum na tłustej skórze) i jest do wytrzymania. Jeśli na krem nałożę makijaż (obecnie krem BB Holika Holika Cotton Candy), a całość przypudruję, błyszczenie pojawia się jeszcze później, praktycznie pod wieczór, więc mi nie przeszkadza. Krem Mizon doskonale nadaje się pod makijaż, ponieważ podkłady się na nim nie rolują, minerały też się dobrze trzymają.
Ślimaczego żelu Mizon używam od ponad 5 m-cy, tylko na dzień, a nadal w tubce sporo zostało, więc wydajność ma niesamowitą. Przez cały ten czas nie zapchał porów, nie podrażniał i nie uczulił. Krem nawilża całkiem przeciętnie, stosowany na skórę wilgotną nie wysusza, a dodatkowo zatrzymuje dostarczoną wilgoć. Zaraz po nałożeniu daje niesamowite wrażenie nawodnienia, ochłodzenia i zmniejszenia uczucia suchości, jednak w ciągu dnia ten efekt stopniowo maleje. Stosowany regularnie rozjaśnia małe przebarwienia, co widzę po swoich pieprzykach, ujednolica koloryt cery, sprawia, że skóra jest lekko ujędrniona, gładka i miękka w dotyku. Zdecydowanie pozytywnie wpływa na suche skórki, które szybko usuwa i zapobiega powstawaniu kolejnych. Kiedy jest nałożony mam wrażenie, że zmarszczki mimiczne są mniej widoczne, niestety efekt znika po demakijażu i nie utrzymuje się nawet przy regularnym używaniu. Dodam, że krem wpływa na regulację sebum, skóra o wiele mniej się przetłuszczała, dłużej wyglądała świeżo i promiennie, choć jak wspomniałam nie była matowa.
Zauważyłam, że krem ma sporo negatywnych opinii ze względu na wysuszanie, dlatego podkreślam, że warto nakładać go na wilgotną skórę - zaraz po toniku, hydrolacie, wodzie termalnej, tonerze, lotionie.
Krem jest przyjemny w używaniu, nie zrobił krzywdy, lekko poprawił koloryt, ale jeszcze lepiej wspominam wersję All In One, która dodatkowo niesamowicie nawilżała i rozświetlała skórę na dłużej.
Znacie kosmetyki ze śluzem ślimaka? Jaki macie stosunek do tego składnika?
Szkoda, że składy nie są całkiem naturalne, ale nie wyglądają na bardzo chemiczne :)
OdpowiedzUsuńKosmetyki ze śluzem ślimaka dobrze się u mnie sprawdzały więc i ten krem-żel bardzo kusi:)74% to bardzo duże stężenie, mój mózg pewnie od razu wmówiłby sobie, ze żel śmierdzi ślimakiem:D
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego kosmetyku ze śluzem ślimaka :)
OdpowiedzUsuńMam obecnie kremik ze śluzem i bardzo mi przypadł do gustu :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam produktów ze śluzem ślimaka i chyba jestem jakaś dziwna, ale trochę mnie to obrzydza przez to że mam wstręt do jakichkolwiek robali itd ;D
OdpowiedzUsuńJa obecnie używam kremu pod oczy ze śluzem ślimaka :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam nic ze śluzem ślimaka. Jestem ich bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńMiałam jakieś produkty ze śluzem ślimaka były dobre ale nie wiem ile śluzu było w śluzie :P myśląc o tym czuję niesmak.. choć z drugiej strony sama nie wiem. Zastanawiam się jak ten śluz jest pozyskiwany bo filmików nie widziałam. W sumie można po deszczu wyjść do ogrodu, złapać jakiegoś mięczaka i położyć na twarz dając mu się wybiegać :P
OdpowiedzUsuńNie skuszę się przez to domniemane wysuszanie :P
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji używać kosmetyków ze śluzem ślimaka :) Może kiedyś!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńNadal czekam na odpowiedź dotyczącą zamówionego przez Ciebie logo i nagłówka na bloga. Wszystkie poprawki zostały już naniesione.
Proszę o kontakt!
Dominika
Uwielbiam go :)
OdpowiedzUsuńHmmm mnie jakoś nie ciągnie do tego składnika. Miałam próbki kremów, maski do twarzy, ale sama w sumie nie kupiłam żadnego produktu. No nie licząc kremu BB skin79, ale w nim się nie doszukuję wielce pielęgnujących właściwości.
OdpowiedzUsuńchyba nie dla mnie,jakś nie jestem do nich przekonana
OdpowiedzUsuńkosmetyki ślimakowe uwielbiam, ale nie wiem czy dla mojej suchej skóry ten krem byłby dobry... no może jakbym wklepała go w wilgotną skórę
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbowałabym jakieś produkty zawierające śluz ślimaka :)
OdpowiedzUsuńJa jednak nie lubię kosmetyków w żelu - już kilka razy się na nich przejechałam...
OdpowiedzUsuńJa go miałam i recenzowałam dawno temu :D Byłam nim zachwycona, ale okazało się, że kwas hialuronowy działa podobnie a jest tańszy no i ma prostszy skład ;)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety nie sprawdził się. Powiedziałabym nawet , że powodował skutki odwrotne od zamierzonych.
OdpowiedzUsuńZ Mizon miałam żelowe serum przeciwzmarszczkowe z peptydami (Peptide 500). Reszty oferty niestety nie znam, ale nie wykluczam, że niebawem zdecyduję się na kolejny kosmetyk.
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie stosowaliśmy żadnych kosmetyków ze śluzem ślimaka, a powinniśmy - na trądzikowe pyszczki.
OdpowiedzUsuńJa nie mam nic przeciwko śluzowi ślimaczka. ;)
OdpowiedzUsuńŚluz ze ślimaka jest ostatnio bardzo popularny. Mnie kusi serum Skin79 ze śluzem ślimaka, pewnie wypróbuję jak tylko skończy mi się to, którego używam aktualnie.
OdpowiedzUsuńMiałam ten krem i całkiem nieźle się sprawdzał ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kremy z dodatkiem śluzu ślimaka ;) Na moją skórę działają super i polecam każdemu ;)
OdpowiedzUsuń