Babuszka Agafia, Drożdżowa maska przyspieszająca porost włosów
Lubię rosyjskie kosmetyki, choć w ciągu kilku lat znajomości przeszłam od zachwytu do zwykłej sympatii. Nadal chętnie ich używam, ponieważ składy wypakowane są substancjami aktywnymi, a ceny bardzo przystępne. Coraz łatwiej także je kupić w sklepach on-line, hipermarketach, a nawet osiedlowych drogeryjkach. Moimi ulubionymi produktami są peelingi oraz kosmetyki do włosów, zwłaszcza w saszetkach, które wielokrotnie towarzyszyły mi na wakacjach. Po dobrych doświadczeniach z Łopianową maską do włosów bardzo chciałam poznać słynną wersję z drożdżami. Jak sobie poradziła z moimi cienkimi kosmykami?
Drożdżowa maska do włosów pobudzająca wzrost od Babuszki Agafii
Maskę kupimy w porządnym, plastikowym pudełku z klasyczną zakrętką, pod którą znajdziemy dodatkowe wieczko, chroniące maskę przed rozlaniem oraz ulotkę w języku rosyjskim. Kupując produkt w polskim sklepie możemy mieć pewność, że na opakowaniu znajdziemy dodatkową etykietę w języku polskim, inaczej zrozumiemy tylko skład 😉 (chyba, że znacie rosyjski). Kosztuje niecałe 10zł/300ml, do kupienia np. w nowo odkrytym przeze mnie sklepie Reco.
Skład: Aqua with infusions of: Yeast Extract (drożdże piwne, poprawiają strukturę włosa, wzmacniają, przyspieszają wzrost), Betula Alba Juice (sok brzozowy, wzmacnia cebulki, zapobiega nadmiernemu wypadaniu); enriched by
extracts: Inula Helenium Extract (oman wielki, działa antyseptycznie i przeciwbakteryjnie), Arctostaphylos Uva Ursi Extract (mącznica lekarska, działa antyseptycznie),
Silybum Marianum Extract (ostropest plamisty, łagodzi stany zapalne, zapobiega powstawaniu zmian skórnych), Cetrimonium Chloride (ułatwia rozczesywanie, wygładza włosy, zapobiega elektryzowaniu), Cetearyl Alcohol (emolient tzw. tłusty, tworzy film, zmiękcza i wygłądza włosy),
Ceteareth-20 (substancja myjąca i emulgator), Guar Gum (zagęstnik); oleje tłoczone na zimno: Triticum Vulgare Germ Oil (olej z kiełków pszenicy, regeneruje i wygładza powierzchnię włosów, chroni przed nadmierną utratą wody i promieniowaniem UV),
Ribes Aureum Seed Oil (olej z pestek białej porzeczki, działa przeciwzapalnie i odżywczo), Pinus Siberica Cone Oil (olej z orzeszków cedrowych, ogranicza łojotok, zwalcza łupież, stymuluje krążenie podskórne i zapobiega nadmiernemu wypadaniu włosów), Rosa Canina Fruit Oil (olej z owoców dzikiej róży, odżywia, nawilża, uelastycznia),
Ascorbic Acid (kwas askorbinowy, antyoksydant), Panthenol (prowitamina B5, przyspiesza regenerację), Glucosamine (glukozamina, nawilża, chroni przed promieniowaniem UV), Citric Acid (kwas cytrynowy, reguluje pH), Parfum (kompozycja zapachowa), Benzoic
Acid (konserwant), Sorbic Acid (konserwant).
Konsystencja maseczki bardzo przypomina wersję łopianową. Jest dość rzadka, więc przelewa się przez palce, zwłaszcza na początku trzeba bardzo uważać. Szybko nabrałam wprawy w nakładaniu jej, mimo to wolałabym gęstszą wersję. Zapach jest delikatny, wręcz subtelny, ziołowy, drożdże nie są mocno wyczuwalne. Nie utrzymuje się we włosach i nie przeszkadza mi.
Maskę stosowałam na różne sposoby. Po umyciu włosów delikatnym szamponem nakładałam ją jedynie od połowy długości po końcówki, dokładnie wmasowywałam i po ok. 5 minutach spłukiwałam wodą. Producent zaleca zostawiać ją na jedyne 1-2 minuty, co wydaje mi się zbyt krótkim czasem, aby mogła zadziałać, dlatego go przedłużyłam. Raz w tygodniu, po myciu głowy szamponem mocniej oczyszczającym, nakładałam maskę na całą długość włosów, łącznie ze skórą głowy, dobrze wmasowywałam i ponownie po 5, czasem 10 minutach, całość spłukiwałam. Dzięki temu unikałam nadmiernego obciążenia włosów, a przypomnę, że moje są delikatne, cienkie i łatwo stają się oklapnięte. Maska dobrze się spłukuje, ale należy zrobić to wyjątkowo dokładnie. Raz na dwa tygodnie natomiast stosowałam ją na całe włosy wraz ze skórą głowy przed myciem, pod ciepły turban, a następnie myłam głowę delikatnym szamponem. Stosowanie maski można więc dobrać pod własne preferencje.
Szybko zauważalnym efektem stosowania maski jest ładne ujarzmienie odstających końcówek i puszenia włosów, lekkie nabłyszczenie i wygładzenie kosmyków. Jednocześnie, przynajmniej przy przestrzeganiu powyżej opisanych sposobów używania i dokładnym spłukaniu, maska nie przyspiesza przetłuszczania się cienkich włosów, a jednocześnie dobrze dociąża końcówki. Zauważyłam również, że włosy przestały się elektryzować, nawet po używaniu suszarki. Po miesiącu używania mogę śmiało stwierdzić, że maska wpływa także na porost włosów, choć na razie efekty są delikatne. Widzę dużo nowych baby hair, a tydzień temu moja stała fryzjerka też wspomniała o boomie nowych włosów, choć ani słowem nie wspomniałam o masce. Nie jest więc to efekt “placebo”, skoro został potwierdzony przez osobę trzecią. Na razie widocznie więcej mam krótkich, sterczących włosków. Czekam teraz aż urosną! Ponieważ chciałabym uzyskać jeszcze więcej włosów, wprowadziłam ostatnio dodatkowo dwie wcierki do skóry głowy. Nie zależy mi na długości, a na ilości, ponieważ przy delikatnych włosach każda sztuka się liczy. Na pewno będę Was informować o przebiegu eksperymentu 🙂
Maska jest warta sprawdzenia, niedroga, łatwa w użyciu, coraz lepiej dostępna, a przy regularnym stosowaniu może pozytywnie zaskoczyć. W końcu większość z nas chciałoby mieć burzę włosów, będących synonimem kobiecości i miękką oprawą twarzy. Zwłaszcza jeśli natura nam poskąpiła 😉
Znacie tą maskę? Czy u Was też spowodowała przyrost nowych włosów?






