Mizon, Wielofunkcyjny krem ze śluzem ślimaka All in One Snail Repair Cream
Koreańska marka Mizon znana mi jest już od jakiegoś czasu. Marka skupia się na tworzeniu kosmetyków wypełnionych substancjami aktywnymi, które mają silne działanie na skórę, ale jednocześnie jej nie podrażniają. Najbardziej rozpowszechnioną serią jest ta na bazie śluzu ślimaka, co jednych zaskakuje, a drugich wcale.Mnie akurat wcale, od dawna są znane właściwości ślimaczego śluzu na skórę, w tym na blizny.
Zostałam zapewniona, że ślimaki są hodowane w specjalnych, odpowiednich dla nich warunkach, ponieważ pobrany śluz musi być dobrej jakości, a do tego niezbędne jest - oprócz wiedzy i odpowiedniej techniki pobierania - dbanie o to, by ślimaki były zdrowe i nienarażone na stres. Po pobraniu śluzu ślimaki całe i zdrowe są zwracane do miejsca hodowli.
PS. Czy tylko mnie nurtują takie pytania?
Zostałam zapewniona, że ślimaki są hodowane w specjalnych, odpowiednich dla nich warunkach, ponieważ pobrany śluz musi być dobrej jakości, a do tego niezbędne jest - oprócz wiedzy i odpowiedniej techniki pobierania - dbanie o to, by ślimaki były zdrowe i nienarażone na stres. Po pobraniu śluzu ślimaki całe i zdrowe są zwracane do miejsca hodowli.
PS. Czy tylko mnie nurtują takie pytania?
Mizon, Wielofunkcyjny krem ze śluzem ślimaka
Według producenta: "Silnie regenerujący krem do twarzy i dekoltu. Zawiera aż 92% filtratu ze śluzu, adenozynę, peptydy i witaminy. Bez barwników, substancji zapachowych i parabenów, idealny do wrażliwej skóry.Rozjaśnia przebarwienia, wspomaga regenerację blizn i skaz.zmniejsza pory, przeciwdziała starzeniu się skóry, działa ujędrniająco i przeciwzmarszczkowo. Odmładza zmęczoną skórę przez zwiększenie produkcji kolagenu oraz poprawę elastyczności. Doskonale nawilża, tworząc barierę ochronną dla szkodliwych składników z zewnątrz."
Krem kupimy w brązowym tekturowym pudełeczku. Obecnie jest akurat w promocji u polskiego dystrybutora i kosztuje niecałe 50zł (cena regularna 75zł) za 35ml. Z samego pudełeczka niczego się nie dowiemy, oczywiście przy założeniu, że nie znamy języka producenta. Na szczęście mamy naklejkę po polsku oraz internet :) Podoba mi się, że kartonik jest zaklejony.
Skład ze strony polskiego dystrybutora, ponieważ na opakowaniu go nie ma: Snail Secretion Filtrate, Aqua, Propylene Glycol, Sodium Polyacrylate, Butylene Glycol, Cetearyl Alcohol, PEG/PPG-17/6 Copolymer, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Portulaca Oleracea Extract, Betula Platyphylla Japonica Juice, Sodium Hyaluronate, Glyceryl Stearate, Triethanolamine, Carbomer, Centella Asiatica Extract, Human Oligopeptide-1, Methylparaben, Palmitoyl Pentapeptide-4, Hydrogenated Vegetable Oil, Stearic Acid, Dimethicone, Arnica Montana Flower Extract, Artemisia Absinthium Extract, Achillea Millefolium Extract, Gentiana Lutea Root Extract, Alcohol Denat., Camellia Sinensis Leaf Extract, Copper Tripeptide-1, Rubus Idaeus (Raspberry) Fruit Extract, Beta-Glucan, Propylparaben, Adenosine, Polyacrylate-13, Polyisobutene, Polysorbate 20, Disodium Edta.
Wewnątrz znajdziemy tubkę z zakręcanym korkiem i szczerze pisząc - dla mnie nie jest to wygodne rozwiązanie. Tubka łatwo się przewraca, muszę ją opierać o inne kosmetyki i ciągle na nią uważać. Z kolei kiedy leży zajmuje dużo miejsca (tak, serio to piszę, na mojej toaletce miejsce jest na wagę złota). Zdecydowanie wolałabym opakowanie stojące. W dodatku nie mam pojęcia ile jeszcze kremu mi zostało, choć już muszę mocno naciskać tubkę, aby wydobyć coś ze środka. Wystarczy na dzień czy miesiąc? Nie wiem, muszę zgadywać. Podoba mi się za to końcówka tubki, tzw. dziubek, który fajnie się sprawdza na co dzień. Ułatwia szybkie nałożenie kremu bez konieczności brudzenia czegokolwiek. Kilka precyzyjnych kropek typu "bródka-czółko-poliki" i rozprowadzamy palcami.
Konsystencja to kolejna sprawa, co do której miałam wątpliwości. Pierwsze dwa użycia - dramat! Ciągnący się glut, brak zapachu, dziwne uczucie lepkości... Już myślałam, że nic z tego nie będzie, na szczęście nie należę do osób, które szybko się poddają. Trzeciego dnia było już o wiele lepiej, a czwartego przyzwyczaiłam się do tego kremu na tyle, że problem znikł. Po szoku zostało jedynie wspomnienie.
Oczywiście krem nadal się ciągnie jak... śluz ślimaka :) W sumie to jak mogłoby być inaczej, skoro krem zawiera go aż 92%! Poza tym krem jest mleczno-przezroczysty i całkowicie pozbawiony zapachu, więc dziewczyny przyzwyczajone do drogeryjnych aromatów mogą nie być zadowolone. Mnie to zupełnie nie zniechęca, nawet mi się podoba, bo oznacza mniej chemii i okazji do podrażnień.
Kremu używam codziennie rano. Chwilę go wklepuję i odczekuję dwie minuty aż przestanie się lepić. Ważne jest, aby unikać kontaktu z oczami, więc grzecznie omijam te okolice. Następnie wykonuję normalny makijaż. Ślimakowy Mizon dobrze współpracuje z płynnymi podkładami (obecnie mam No Mask Lirene) czy kremami BB/CC (Eveline, Bielenda) oraz tymi w formie musu (poprzedni Dermacol). Nie próbowałam na niego nakładać minerałów, które ostatnio trochę poszły w odstawkę, więc nie wiem czy współgrają. Podkłady trzymają się na nim dobrze, nie rolują się i nie spływają, choć w przypadku mojej tłustej cery przypudrowanie jest konieczne.
Skóra po regularnym stosowaniu przez 5 tygodni jest dobrze nawilżona, wygładzona i zregenerowana. Zauważyłam także delikatne ujędrnienie i efekt liftingu, ale bez nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia. Muszę przyznać, że ewentualne niespodzianki pojawiają się zdecydowanie rzadziej, a sam krem nie zapycha i nie podrażnia. Wszelkie wypryski, jeśli już powstaną, goją się momentalnie i w bardzo szybkim czasie nie pozostaje po nich nawet ślad. Dawno nie miałam tak ładnej cery jak obecnie i to na przełomie wiosny i lata, kiedy zazwyczaj było najgorzej! Kosmetyk obiecuje zwężenie porów, ale ja nie zauważyłam takiego działania. Jest to doskonały, lekki i nietłusty krem do cery tłustej czy mieszanej, z którego nasza cera wyciągnie co najlepsze bez szkody dla siebie. Niestety nie wiem jakby się sprawdził przy suchej skórze.
Mam także krem pod oczy z tej samej serii, ale o nim napiszę w odrębnym poście, bo ten i tak już jest za długi. Znacie ślimakowe kosmetyki? Macie obawy przed nałożeniem "czegoś takiego" na skórę twarzy czy też efekt, jaki możecie uzyskać jest najważniejszy?
Kochane mam do Was ważne pytanie: czy przyjaźniejszy w odbiorze byłby post pisany w sposób "sporo tekstu, 2-3 zdjęcia, sporo tekstu..." czy jednak lepszy jest podział jak powyżej "trochę tekstu, zdjęcie, trochę tesktu, zdjęcie, trochę tekstu..."? Byłam wczoraj na inspirującym szkoleniu (o czym na sto procent Wam napiszę) i głowa mi paruje od pomysłów, mam ochotę wiele zmienić, oczywiście na lepsze :)
Kremy tej marki mnie ogromnie ciekawią, najbardziej Black Snail All In One :)
OdpowiedzUsuńCo do twojego pytania to osobiście wolę, gdy są mniejsze kawałki tekstu przeplatane zdjęciami. Jak widzę zbyt dużo tekstu w jednym miejscu to zazwyczaj nie chce mi się tego czytać ;))
Black Snail i mnie fascynuje, nie wykluczam, że go kupię :)
UsuńŚlicznie dziękuję za odpowiedź :)
Hmm.. chyba skusiłabym się na taki kremik. A co do Twojego pytania- osobiście lubię jak post jest typu : trochę tekstu- zdjęcie- trochę tekstu :)
OdpowiedzUsuńJa mogę go tylko polecać, po przejściu pierwszego szoku jestem zachwycona!
UsuńBardzo dziękuję za odpowiedź :)
Och oczywiście że znacie i macie i pod oczy też macie i macie jeszcze ampułkę z tej serii ;p hehe ciągnący się glut a jakże :D
OdpowiedzUsuńNie wątpiłam ani przez chwilę, że je masz :D
Usuńzdecydowanie rozbity zdjęciami tekst. krótsze fragmenty lepiej się czyta, łatwiej się skupić :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź :)
UsuńMuszą mieć sporo zabawy z tymi ślimakami ;D
OdpowiedzUsuńMój blog ♥ Serdecznie zapraszam na nowy post! Pozdrawiam.
Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak to się robi :D
UsuńZnam produkty ślimakowe ale ze Skin79 i bardzo je lubię :) mam toner i emulsję, które fajnie ze sobą współgrają! Z Mizona jeszcze niczego nie miałam ale w przyszłości chętnie spróbuję!
OdpowiedzUsuńCo do pytania - również jak Natalia - juicy raspberry lubię krótsze teksty przeplatane zdjęciami :)
Mam mini krem bb Skin79 ze ślimakiem oraz dopiero co wykończyłam próbki Holika Holika toneru i emulsji, więc widocznie w Korei ślimaki są hitem :D
UsuńPięknie dziękuję za odpowiedź :)
Ostatnio zrobiło się głośno o kremach ze śluzem ślimaka, będę musiała wypróbować :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ja po raz pierwszy słyszałam o nich dość dawno... w tv, a dokładniej w telezakupach Mango. Wtedy pomyślałam, że oszaleli i nikt tego nie kupi. Dziś sama się ślimaczę :D
UsuńNo no, fajny jest i podoba mi się jego działanie, ale jakoś na obecną chwilę, ciężko mi po niego sięgnąć :P. Co do pytania, to dla mnie najlepsze są kawałki tekstów, przelatane zdjęciami :)
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję za odpowiedź :)
UsuńOstatnio dużo dobrego słyszałam o koreańskich kosmetykach. Kusisz.
OdpowiedzUsuńOj tak, wszędzie ich pełno ;)
UsuńCzaję się na ten krem już od dłuższego czasu. Na pewno go kupię, ale dopiero jak wykończę serum z It's skin :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w końcu go kupisz i będziesz równie zadowolona jak ja :)
UsuńSłyszałam wiele dobrego o tych kremach.
OdpowiedzUsuńPodzielam dobrą opinię :)
UsuńNie słyszałam o tym kremie. Jestem go bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńWioleta może jest mniej znany, ale bije na głowę niektóre bardzo popularne marki, bo faktycznie działa :)
UsuńWłaśnie czekam na kremy ze śluzem ślimaka i jestem ich od jakiegoś czasu ogromnie ciekawa :)
OdpowiedzUsuńCo do Twojego pytania to ja osobiście lubię jak tekst jest przekładany zdjęciami, bo jak widzę sporo tekstu naraz to wiem, że doczytam tylko połowę i mi się odechce :P
Ciekawa jestem czy pierwsze Twoje doświadczenia z nimi będą tak samo szokujące jak moje :D
UsuńŚlicznie dziękuję za odpowiedź :)
Chyba sobie położę ślimaka z ogródka na twarz, hehe ;) Serio, to z synem zbieraliśmy ślimaki i on mi je kładł na rękach, łaziły po mnie zostawiając śluz - chyba się wtedy nieświadomie pielęgnowałam ;D
OdpowiedzUsuńHaha kochany synek, dba o mamusię :)
UsuńNie wiem czy skusiłabym się na taki krem, jakoś ten śluz ślimaka mnie odpycha :D
OdpowiedzUsuńTrochę się nie dziwię ;)
UsuńJuż obietnice producenta są zachęcające, a Twoje widoczne efekty czynią go jeszcze ciekawszym :)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Twoje pytanie to podoba mi się obecna forma :)
Uprzejmie dziękuję za odpowiedź :)
UsuńChciałabym tego "gluta" spróbować :P Ślimak pięknie u mnie działa :)
OdpowiedzUsuńGluty rządzą ;)
UsuńCiekawa jestem tego kremu pod oczy. Pisz. :)
OdpowiedzUsuńPs. Ja wolę krótsze kawałki tekstu, dłuższe często czytam pobieżnie. ;)
Napiszę na pewno!
UsuńPięknie dziękuję za odpowiedź :)
Spróbowałabym taki krem, ale na razie nie myślę o zakupach ;) Przyznam, że nie jesteś jedyną, którą ciekawi los ślimaków :P Też się dowiadywałam, jak to wygląda ;)
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o Twoje ostatnie pytanie, to ja wolę krótsze fragmenty tekstu przeplatane zdjęciami, tak żebym mogła objąć wzrokiem cały akapit bez problemu. Jak dla mnie post może być długi, czasem temat wymaga więcej treści, byleby był podzielony na krótsze fragmenty :) Ja ogólnie mam z tym problem, bo zawsze chcę wyczerpać temat i wychodzi dużo tekstu, a przy podwójnej ilości z tłumaczeniem to już w ogóle długie są te posty. Liczę na to, że czytelnicy niezainteresowani tłumaczeniem po prostu je olewają :P
Uff ulżyło mi, już myślałam, że tylko ja się zastanawiam nad takimi sprawami :D
UsuńŚlicznie dziękuję za odpowiedź :) Znam ten problem, też często skracam swoje teksty, bo wychodzi za dużo paplaniny, jednak czasem trudno zachować mi równowagę, bo z kolei nie chcę podawać samych suchych informacji, co byłoby najkrótsze :D
Markę Mizon widzę pierwszy raz ale mam już jakieś tam doświadczenie ze ślimaczymi kosmetykami. I muszę przyznać, że na moją skórę działają genialnie - leczą wszystko to, z czym zwykłe kremy sobie nie poradziły.
OdpowiedzUsuńTeż to właśnie zauważyłam, działają nieprzeciętnie :)
UsuńBardzo jestem ciekawa tego kremu :)
OdpowiedzUsuńA co do pytania, zgodnie z dobrymi zasadami "copywritingu", to im więcej tekstu, tym trudniej się skupić :) Ludzkie oko i mózg lubią przerywniki, wytłuszczenia, "jak się coś dzieje" :)
Dzięki za odpowiedź :)
UsuńO kremach ze śluzem czytałam wiele dobrego ale jeszcze żadnego nie używałam.
OdpowiedzUsuńLubię kiedy jest teks i zdjęcie, tekst i zdjęcie :)
Sylwia, to cudo w tubce :)
UsuńPost czytało się świetnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńKurcze,kosmetyk ciekawy,ale jakoś chyba bym się nim nie wysmarowała :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę posty trochę tekstu-zdjęcie-tekst-zdjęcie, łatwiej się je czyta takimi partiami.
Dzięki za odpowiedź :))
UsuńCiekawi mnie ten krem, rzeczywiście tubka może być troszkę nie wygodna;/ przeszkadzało by mi to jak by się cały czas wywracała;p ja bym chyba kremik przelała do innego pojemniczka <3 Mi bardziej pasuje kochana tekst - zdjęcie - tekst - zdjęcie <3
OdpowiedzUsuńSkoro masz po nim ładną cerę, tym bardziej jestem tego kremiku ciekawa :)
OdpowiedzUsuńByła bliska ideału, co przy tłustej cerze jest mocno utrudnione :)
UsuńOoo aż 92 % śluzu w składzie to naprawdę unikat ten krem. Szkoda, że drogi jest ale może warto go wypróbować:) Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://zszafykariatydy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKasiu drogi, ale jest wydajny i działa cuda, więc w moim odczuciu jest wart każdej złotówki :) CHętnie zajrzę!
UsuńSzkoda, że nie zmniejsza porów, bo to jeden z moich problemów. Pozostałe właściwości brzmią Achęcająco i muszę przyznać, że ciągle mnie kuszą azjatyckie kosmetyki. Przede mną test kosmetyków Skin79, w tym "ślimakowej" maseczki, ciekawe, jak wypadnie :)
OdpowiedzUsuńObserwuję, serdecznie pozdrawiam :)
Maseczki ślimakowe też i mnie fascynują :) Nie zmniejsza porów, ale tez i wcale tego nie obiecuje :)
UsuńCiekawy produkt, spróbować zawsze można. Kiedy zobaczyłam opakowanie pomyślałam, że to może krem do okolic oczu :D
OdpowiedzUsuńCo do postów to wolę trochę tekstu- zdjęcie- trochę tekstu - zdjęcie :D
DO oczu wygląda w sumie podobnie :) Dziękuję za odpowiedź :)
UsuńWg mnie trochę tekstu zdjęcie i trochę tekstu jest lepsze - łatwiej i przyjemniej się czyta. Bo jak jest dużo tekstu i mało zdjęć to ludziom nie chce się czytać - przynajmniej ja mam takie wrażenie - chyba że w ciągu długiego tekstu są naprawdę interesujące rzeczy to może i chce się komuś czytać. ;)
OdpowiedzUsuńZ resztą nawet na fb gdzieś krążyło zdjęcie, że jak nie ma zdjęć to ludzie nie czytają :P A u jednej z blogerek widziałam tekst - pisała na początku wpisu, że się zaręczyła i bardzo dużo gratulacji dostała mimo że w drugiej części wpisu właśnie napisała, że to sprawdzenie ile osób czyta cały wpis. Szczerze to rozbawiło mnie to, że tak dużo osób czyta tylko wstęp, a reszta jest nie istotna. Choć to rozbawienie po chwili zmienia się we współczucie dla ludzi, których męczy czytanie całości...
A produkt jest świetny - mam taki jak na pewno wiesz. ;)