Przegląd moich podkładów: AM, Avon, Dermacol, Soraya, Eveline
Cześć, mam na imię Aneta i mam problem. Jestem podkładoholiczką i korektoroholiczką. Posiadam do użytku własnego masę pootwieranych podkładów oraz kremów BB (o tym innym razem), a w zapasie czekają następne... Jednakże teraz już wiem, że mam z tym problem i zaczynam z nim nierówną walkę. Nie otwieram kolejnych dopóki nie zużyję (do ostatniej kropelki!) lub nie wyrzucę ostatniego (no dobra, na początek większości) z poniższych. A w zapasach koreańskie BB oraz minerały, więc kusi mnie, oj kusi...
Najwięcej w kolekcji posiadam podkładów płynnych, ale znajdzie się także mineralny oraz w musie. Kremami BB też nie gardzę, ale o nich więcej napiszę w innym wpisie....
Marki też są różne, od najtańszych Eveline czy Soraya, przez Avon, do Dermacol i Annabelle Minerals. Choć zasadniczo lubię pompki, wśród dzisiejszych bohaterów znajduje się tylko jeden taki podkład, z Avonu.
Od producenta:
"Matujący podkład z rumiankiem i aloesem dla naturalnie pięknej i gładkiej skóry. Długotrwale matuje, łagodzi oznaki stresu i zmęczenia na skórze, zapewnia cerze naturalny wygląd, bez efektu maski, nadaje średnie krycie.
Długotrwała formuła idealnie matuje skórę, kontrolując jej błyszczenie oraz koi i odświeża, łagodząc oznaki napięcia i zmęczenia. Do skóry normalnej, tłustej i wrażliwej. Testowany dermatologicznie".
Wygodna szklana buteleczka zaopatrzona jest w pompkę, co jest niesamowicie wygodne i higieniczne. Jak widzicie napisy bardzo szybko się starły, ale pamiętam, że jest to odcień NUDE, czyli dość jasny z żółtymi tonami. Odcień ten jest w sam raz dla mnie, gdy nie jestem opalona. Kosztuje od 22zł w promocji, jak to w Avon.
Podkład nie jest zbyt lejący, łatwo go wydobyć z buteleczki. Ładnie stapia się ze skórą, dając naturalne, średnio kryjące wykończenie. Z zaczerwieniami sobie nie radzi, konieczny jest korektor. Nie zapycha, nie podrażnia. Idealnie nadaje się na dzień, kiedy marzymy o makijażu "no make up", pod warunkiem, że nie mamy zbyt dużych problemów skórnych. Jest trwały, matuje odrobinę dłużej niż przeciętne podkłady, aby przedłużyć ten efekt lepiej go przypudrować. Na skórze wydaje się być lekki, w ogóle nie czuć go na skórze. Co najważniejsze nie zmienia odcienia na skórze, nie ciemnieje. Czasem się zdarza, że źle się nakłada na kremo-żele. Łatwo się zmywa ze skóry. Całkiem fajny podkład, mimo że za marką nie przepadam.
Soraya, Make-up matujący.
Od producenta:
"Matujący make-up oparty na formule zawierającej cząsteczki absorbujące nadmiar sebum zapewnia matowe wykończenie makijażu na wiele godzin. Make-up doskonale kryje niedoskonałości skóry z zachowaniem idealnie gładkiej, naturalnie wyglądającej cery. Nawilża skórę nie powodując jej przesuszenia. Pozostawia twarz matową na wiele godzin, dzięki cząsteczkom absorbującym nadmiar sebum, idealnie kryje niedoskonałości, zachowując naturalny wygląd cery oraz optymalnie nawilża skórę. Idealny do skóry normalnej i mieszanej."
Klasyczna tubka z nakrętką nie jest moim ulubionym rozwiązaniem, ale daje radę. Przynajmniej napisy się nie ścierają. Posiadam odcień 01 JASNY BEŻ, który bardzo szybko ściemniał! Już po jakimś miesiącu od otwarcia był nie do poznania. Formuła jest lejąca się, wodnista, szybko ścieka z dłoni. Kosztuje ok. 13zł.
Gdybym wiedziała, że tak szybko ściemnieje w ogóle bym go nie kupowała, bo nie potrzebowałam takiego odcienia. Zostawiłam go sobie jednak do mieszania ze zbyt jasnymi odcieniami, dzięki temu mogę uzyskać odpowiedni kolor bez wyrzucania niedobranych podkładów. Czasem używam go także jako bronzera w płynie. Make-up jest wyjątkowo lekki, słabo kryje, więc nie da się ukryć pod nim niedoskonałości. Jedno muszę mu przyznać - naprawdę na długo matuje, nawet nie przypudrowany. Jest dość kapryśny, np. nie współpracuje ze zbyt tłustymi kremami czy żelowymi konsystencjami. Łatwo się zmywa. Szkoda, że nie do końca można mu ufać i z tego powodu nie polecam, chyba że do ciemnych karnacji.
Eveline, MATT Professional, Fluid długotrwale matujący
Od producenta:
"Zapewnia perfekcyjne krycie niedoskonałości i niezawodną trwałość makijażu przez 12h. Innowacyjna formuła bogata w kompleks ANTI-SHINE COMPLEXTM reguluje wydzielanie sebum, gwarantuje długotrwały efekt matowego wykończenia i naturalny wygląd skóry – bez efektu maski! Kwas hialuronowy intensywnie nawilża i wygładza. Witaminy C + E odmładzają skórę i chronią ją przed wolnymi rodnikami. Lekka konsystencja idealnie wtapia się w cerę, nie zatyka porów i pozwala skórze oddychać."
Znów klasyczna tubka z odkręcanym, różowym korkiem. Napisy bez zarzutu, nic się nie ściera. Mój odcień to najjaśniejszy 41 MEDIUM BEIGE, z dość sporą ilością żółtych tonów. Konsystencja jest dość gęsta, lepiej kryjąca, więc łatwo z nim przesadzić i otrzymać efekt odwrotny do oczekiwanego. Zdecydowanie nie nadaje się dla bladziochów, bo ten najjaśniejszy odcień z gamy jest dla mnie w sam raz dopiero w lecie, gdy moja skóra jest już opalona.
Jak wspomniałam jest to fluid dobrze kryjący, ukryje niewielkie niedoskonałości bez konieczności użycia korektora. Ma całkiem niezłe działanie matujące, spokojnie na kilka godzin sobie poradzi nawet solo. Mam zastrzeżenia co do ilości wydobywanego podkładu z tubki - zawsze, ale to zawsze wylatuje zbyt dużo, przez to masę się go marnuje. Tym bardziej, że warto kontrolować ilość fluidu na skórze, żeby jej zbytnio nie obciążyć, co może skutkować sztucznym wyglądem i wypryskami. Można narobić nim smug. Trochę trudno się zmywa, ale dobry żel i micel sobie radzą. Całkiem się polubiliśmy, ale na co dzień rzadko go używam, wolę naturalniejsze wykończenie.
Dermacol, Mousse Make-Up COVER
Od producenta:
"Delikatny, lekki mus make-up bardzo łatwo się nanosi. Ujednolica kolorystycznie nierówności i matuje cerę. Pigmenty, które posiada dają rozjaśniający efekt, co sprawia, że skóra wygląda młodziej".
Opakowanie to szklany słoiczek, więc wydobywamy produkt szpatułką lub palcem. Napisy się nie ścierają. Posiadam odcień 7, jasny beż z różowymi tonami. Konsystencja mnie urzekła, jest lekka, piankowa, zgodnie z obietnicą - konsystencja napowietrzonego musu. Kosztuje ok. 35zł.
Pięknie się stapia ze skórą, łatwo ukrywa wszelkie niedoskonałości i rozszerzone pory. Na twarzy wygląda na lekko silikonowy, ale nie zapycha i dość dobrze się zmywa. Jedyne co mi się nie podoba to podkreślanie suchych skórek, ale na szczęście ostatnio coraz rzadziej je mam. Dość dobrze kryje, wyrównuje koloryt, a odcień 7 idealnie stapia się z moim odcieniem skóry w okresie zimowo-wiosennym, czyli teraz. Obecnie używam go nałogowo, zwłaszcza, że rano mam mało czasu, a z nim nie muszę się bawić. Szybko się nakłada, nie tworzy smug. Niesamowicie się polubiliśmy! W dodatku te musy mają odcienie dla najprawdziwszych bladolicych dziewczyn (nr 5). Jest to podkład, który najdłużej matuje moją tłustą skórę, nawet do 8h. Polecam!
Poniżej porównanie czterech moich podkładów. Różne konsystencje, odcienie.
Podkłady najczęściej nakładam palcami, tak jest mi zdecydowanie najłatwiej i najszybciej, a rano każda sekunda się liczy. Próbowałam pędzlami i Beauty Blenderem, ale to nie to samo. Palce lekko rozgrzewają podkład, przez co lepiej się stapia ze skórą i z nią współpracuje. Oczywiście zawsze dbam o czyste ręce, to się rozumie samo przez się!
Annabelle Minerals, Podkład mineralny matujący
Od producenta:
"Formuła matująca to skuteczne zmatowienie cery na długi czas oraz możliwość stopniowania krycia od średniego po pełne. Ukrywa niedoskonałości, działa antybakteryjnie oraz regulująco. Zwiększona zawartość tlenku cynku pomaga w leczeniu cery dotkniętej trądzikiem".
Jakiś czas temu zachorowałam na minerały. Skoro patrzę na składy kosmetyków pielęgnacyjnych chciałam przenieść ten zwyczaj także na kolorówkę. Postawiłam na AM, podkład matujący w odcieniu NATURAL LIGHT. Podkład znajduje się w plastikowym słoiczku z dozownikiem, który bardzo mi się spodobał. Sam podkład jest w formie sypkiej, dość mocno się pyli. Nabieram niewielką ilość na pędzel kabuki (też od AM) i kolistymi ruchami wcieram w skórę. Kosztuje 35zł.
Odcień, który wybrałam po przejrzeniu miliona porad na stronie jest w 90% zbliżony do mojej skóry, ale dobór podkładu w ten sposób jest dość trudny. Musimy się posiłkować opisami jak ten ze strony producenta dotyczący odcienia Natural Light: "Odcienie natural są idealne dla kobiet o karnacji wpadającej w odcienie szarości i beżu. W pigmencie nie przeważają różowe, czy żółte tony, odcień utrzymany jest w neutralnej tonacji. Podkład matujący Natural Light spodoba się kobietom o promiennej cerze, wpadającej w delikatny odcień beżu. Łatwy w aplikacji, daje poczucie lekkości i naturalny wygląd". W sklepie można zamówić próbki i zdecydowanie polecam to zrobić.
Podoba mi się, że wystarczy trochę wprawy i już można wyczyniać z nim cuda. Możemy stopniować krycie od średniego do dość mocnego, choć warto uważać, by nie przesadzić i nie wyglądać jak przyprószona mąką. Byłam zaskoczona, że podkład mineralny tak dobrze radzi sobie z ukryciem zaczerwienienia, niedoskonałości czy nawet pieprzyków! U mnie tylko na początku daje płaski mat, potem przechodzi w fajne, satynowe wykończenie. Do minusów zaliczam czas nakładania, zdecydowanie więcej minut mi to zajmuje niż rozsmarowanie podkładu w musie czy płynie, ale w weekendy zawsze daję swojej skórze oddychać pod minerałami. Nigdy mnie nie zapchał ani nie podrażnił, choć warto dodać, że bardzo podkreśla suche skórki, jeśli się takie znajdą. Zawsze nakładam go na dobrze nawilżoną skórę. Podkład mineralny jest niesamowicie wydajny, nie wiem kiedy go zużyję do końca, na szczęście nie ma daty ważności :) Polecam!
O żadnym z tym produktów nie powiem nawilżający, bo mimo obietnic różnych producentów nawet tego nie oczekuję od podkładu. Podkład ma ujednolicić kolor mojej skóry, nawet gdy jestem niewyspana i ledwo żywa mam w nim wyglądać promiennie, dziewczęco i świeżo, a przy tym ma mnie nie zapchać i wyglądać dość naturalnie.
A jakie są Wasze ulubione podkłady? Miałyście coś z moich zbiorów?
Długotrwała formuła idealnie matuje skórę, kontrolując jej błyszczenie oraz koi i odświeża, łagodząc oznaki napięcia i zmęczenia. Do skóry normalnej, tłustej i wrażliwej. Testowany dermatologicznie".
Wygodna szklana buteleczka zaopatrzona jest w pompkę, co jest niesamowicie wygodne i higieniczne. Jak widzicie napisy bardzo szybko się starły, ale pamiętam, że jest to odcień NUDE, czyli dość jasny z żółtymi tonami. Odcień ten jest w sam raz dla mnie, gdy nie jestem opalona. Kosztuje od 22zł w promocji, jak to w Avon.
Podkład nie jest zbyt lejący, łatwo go wydobyć z buteleczki. Ładnie stapia się ze skórą, dając naturalne, średnio kryjące wykończenie. Z zaczerwieniami sobie nie radzi, konieczny jest korektor. Nie zapycha, nie podrażnia. Idealnie nadaje się na dzień, kiedy marzymy o makijażu "no make up", pod warunkiem, że nie mamy zbyt dużych problemów skórnych. Jest trwały, matuje odrobinę dłużej niż przeciętne podkłady, aby przedłużyć ten efekt lepiej go przypudrować. Na skórze wydaje się być lekki, w ogóle nie czuć go na skórze. Co najważniejsze nie zmienia odcienia na skórze, nie ciemnieje. Czasem się zdarza, że źle się nakłada na kremo-żele. Łatwo się zmywa ze skóry. Całkiem fajny podkład, mimo że za marką nie przepadam.
Soraya, Make-up matujący.
Od producenta:
"Matujący make-up oparty na formule zawierającej cząsteczki absorbujące nadmiar sebum zapewnia matowe wykończenie makijażu na wiele godzin. Make-up doskonale kryje niedoskonałości skóry z zachowaniem idealnie gładkiej, naturalnie wyglądającej cery. Nawilża skórę nie powodując jej przesuszenia. Pozostawia twarz matową na wiele godzin, dzięki cząsteczkom absorbującym nadmiar sebum, idealnie kryje niedoskonałości, zachowując naturalny wygląd cery oraz optymalnie nawilża skórę. Idealny do skóry normalnej i mieszanej."
Klasyczna tubka z nakrętką nie jest moim ulubionym rozwiązaniem, ale daje radę. Przynajmniej napisy się nie ścierają. Posiadam odcień 01 JASNY BEŻ, który bardzo szybko ściemniał! Już po jakimś miesiącu od otwarcia był nie do poznania. Formuła jest lejąca się, wodnista, szybko ścieka z dłoni. Kosztuje ok. 13zł.
Gdybym wiedziała, że tak szybko ściemnieje w ogóle bym go nie kupowała, bo nie potrzebowałam takiego odcienia. Zostawiłam go sobie jednak do mieszania ze zbyt jasnymi odcieniami, dzięki temu mogę uzyskać odpowiedni kolor bez wyrzucania niedobranych podkładów. Czasem używam go także jako bronzera w płynie. Make-up jest wyjątkowo lekki, słabo kryje, więc nie da się ukryć pod nim niedoskonałości. Jedno muszę mu przyznać - naprawdę na długo matuje, nawet nie przypudrowany. Jest dość kapryśny, np. nie współpracuje ze zbyt tłustymi kremami czy żelowymi konsystencjami. Łatwo się zmywa. Szkoda, że nie do końca można mu ufać i z tego powodu nie polecam, chyba że do ciemnych karnacji.
Eveline, MATT Professional, Fluid długotrwale matujący
Od producenta:
"Zapewnia perfekcyjne krycie niedoskonałości i niezawodną trwałość makijażu przez 12h. Innowacyjna formuła bogata w kompleks ANTI-SHINE COMPLEXTM reguluje wydzielanie sebum, gwarantuje długotrwały efekt matowego wykończenia i naturalny wygląd skóry – bez efektu maski! Kwas hialuronowy intensywnie nawilża i wygładza. Witaminy C + E odmładzają skórę i chronią ją przed wolnymi rodnikami. Lekka konsystencja idealnie wtapia się w cerę, nie zatyka porów i pozwala skórze oddychać."
Znów klasyczna tubka z odkręcanym, różowym korkiem. Napisy bez zarzutu, nic się nie ściera. Mój odcień to najjaśniejszy 41 MEDIUM BEIGE, z dość sporą ilością żółtych tonów. Konsystencja jest dość gęsta, lepiej kryjąca, więc łatwo z nim przesadzić i otrzymać efekt odwrotny do oczekiwanego. Zdecydowanie nie nadaje się dla bladziochów, bo ten najjaśniejszy odcień z gamy jest dla mnie w sam raz dopiero w lecie, gdy moja skóra jest już opalona.
Jak wspomniałam jest to fluid dobrze kryjący, ukryje niewielkie niedoskonałości bez konieczności użycia korektora. Ma całkiem niezłe działanie matujące, spokojnie na kilka godzin sobie poradzi nawet solo. Mam zastrzeżenia co do ilości wydobywanego podkładu z tubki - zawsze, ale to zawsze wylatuje zbyt dużo, przez to masę się go marnuje. Tym bardziej, że warto kontrolować ilość fluidu na skórze, żeby jej zbytnio nie obciążyć, co może skutkować sztucznym wyglądem i wypryskami. Można narobić nim smug. Trochę trudno się zmywa, ale dobry żel i micel sobie radzą. Całkiem się polubiliśmy, ale na co dzień rzadko go używam, wolę naturalniejsze wykończenie.
Dermacol, Mousse Make-Up COVER
Od producenta:
"Delikatny, lekki mus make-up bardzo łatwo się nanosi. Ujednolica kolorystycznie nierówności i matuje cerę. Pigmenty, które posiada dają rozjaśniający efekt, co sprawia, że skóra wygląda młodziej".
Opakowanie to szklany słoiczek, więc wydobywamy produkt szpatułką lub palcem. Napisy się nie ścierają. Posiadam odcień 7, jasny beż z różowymi tonami. Konsystencja mnie urzekła, jest lekka, piankowa, zgodnie z obietnicą - konsystencja napowietrzonego musu. Kosztuje ok. 35zł.
Pięknie się stapia ze skórą, łatwo ukrywa wszelkie niedoskonałości i rozszerzone pory. Na twarzy wygląda na lekko silikonowy, ale nie zapycha i dość dobrze się zmywa. Jedyne co mi się nie podoba to podkreślanie suchych skórek, ale na szczęście ostatnio coraz rzadziej je mam. Dość dobrze kryje, wyrównuje koloryt, a odcień 7 idealnie stapia się z moim odcieniem skóry w okresie zimowo-wiosennym, czyli teraz. Obecnie używam go nałogowo, zwłaszcza, że rano mam mało czasu, a z nim nie muszę się bawić. Szybko się nakłada, nie tworzy smug. Niesamowicie się polubiliśmy! W dodatku te musy mają odcienie dla najprawdziwszych bladolicych dziewczyn (nr 5). Jest to podkład, który najdłużej matuje moją tłustą skórę, nawet do 8h. Polecam!
Poniżej porównanie czterech moich podkładów. Różne konsystencje, odcienie.
Podkłady najczęściej nakładam palcami, tak jest mi zdecydowanie najłatwiej i najszybciej, a rano każda sekunda się liczy. Próbowałam pędzlami i Beauty Blenderem, ale to nie to samo. Palce lekko rozgrzewają podkład, przez co lepiej się stapia ze skórą i z nią współpracuje. Oczywiście zawsze dbam o czyste ręce, to się rozumie samo przez się!
Annabelle Minerals, Podkład mineralny matujący
Od producenta:
"Formuła matująca to skuteczne zmatowienie cery na długi czas oraz możliwość stopniowania krycia od średniego po pełne. Ukrywa niedoskonałości, działa antybakteryjnie oraz regulująco. Zwiększona zawartość tlenku cynku pomaga w leczeniu cery dotkniętej trądzikiem".
Jakiś czas temu zachorowałam na minerały. Skoro patrzę na składy kosmetyków pielęgnacyjnych chciałam przenieść ten zwyczaj także na kolorówkę. Postawiłam na AM, podkład matujący w odcieniu NATURAL LIGHT. Podkład znajduje się w plastikowym słoiczku z dozownikiem, który bardzo mi się spodobał. Sam podkład jest w formie sypkiej, dość mocno się pyli. Nabieram niewielką ilość na pędzel kabuki (też od AM) i kolistymi ruchami wcieram w skórę. Kosztuje 35zł.
Odcień, który wybrałam po przejrzeniu miliona porad na stronie jest w 90% zbliżony do mojej skóry, ale dobór podkładu w ten sposób jest dość trudny. Musimy się posiłkować opisami jak ten ze strony producenta dotyczący odcienia Natural Light: "Odcienie natural są idealne dla kobiet o karnacji wpadającej w odcienie szarości i beżu. W pigmencie nie przeważają różowe, czy żółte tony, odcień utrzymany jest w neutralnej tonacji. Podkład matujący Natural Light spodoba się kobietom o promiennej cerze, wpadającej w delikatny odcień beżu. Łatwy w aplikacji, daje poczucie lekkości i naturalny wygląd". W sklepie można zamówić próbki i zdecydowanie polecam to zrobić.
Podoba mi się, że wystarczy trochę wprawy i już można wyczyniać z nim cuda. Możemy stopniować krycie od średniego do dość mocnego, choć warto uważać, by nie przesadzić i nie wyglądać jak przyprószona mąką. Byłam zaskoczona, że podkład mineralny tak dobrze radzi sobie z ukryciem zaczerwienienia, niedoskonałości czy nawet pieprzyków! U mnie tylko na początku daje płaski mat, potem przechodzi w fajne, satynowe wykończenie. Do minusów zaliczam czas nakładania, zdecydowanie więcej minut mi to zajmuje niż rozsmarowanie podkładu w musie czy płynie, ale w weekendy zawsze daję swojej skórze oddychać pod minerałami. Nigdy mnie nie zapchał ani nie podrażnił, choć warto dodać, że bardzo podkreśla suche skórki, jeśli się takie znajdą. Zawsze nakładam go na dobrze nawilżoną skórę. Podkład mineralny jest niesamowicie wydajny, nie wiem kiedy go zużyję do końca, na szczęście nie ma daty ważności :) Polecam!
O żadnym z tym produktów nie powiem nawilżający, bo mimo obietnic różnych producentów nawet tego nie oczekuję od podkładu. Podkład ma ujednolicić kolor mojej skóry, nawet gdy jestem niewyspana i ledwo żywa mam w nim wyglądać promiennie, dziewczęco i świeżo, a przy tym ma mnie nie zapchać i wyglądać dość naturalnie.
A jakie są Wasze ulubione podkłady? Miałyście coś z moich zbiorów?
Ja zawsze stosuje na zmianę Lirene i Rimmel. :-)
OdpowiedzUsuńRimmel kiedyś bardzo lubiłam, ale z jakiegoś powodu mi przeszło, choć już nie pamiętam dlaczego :)
UsuńO Ja Cię ile Ty tego masz :) nie znam żadnego z nich :)
OdpowiedzUsuńPatrz początek posta :D
Usuńsłyszałam tylko o dermacolu, aktualnie nie mam ulubionego podkładu i jestem w trakcie poszukiwań :D
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego :) Chciałabym w końcu wypróbować podkład mineralny. Na wiosnę/lato muszę sobie jakiś koniecznie sprawić.
OdpowiedzUsuńTy też jesteś Aneta? Witaj w klubie Anet :D
OdpowiedzUsuńZ tych wszystkich najbardziej bym chciała Anabelle :)
No, a jak :) AM bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło!
UsuńNie znam tych podkładów :)
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś ten z Avonu, ale u mnie się kompletnie nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z nich :D U mnie na blogu pojawi się niedługo post o moich ulubionych podkładach także zapraszam :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten sypki, ale miałam z Twojego zbioru tylko ten z Avona. Nie było rewelacji, używałam, bo miałam, ale żeby zachwycał to nie :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam podkłady Verona Cosmetics :-)
OdpowiedzUsuńFajne :) Mogłabym się na jakiś skusić.
OdpowiedzUsuńFajny post :) Ten mus bardzo mnie zaciekawił ;)
OdpowiedzUsuńZnam tylko AB i mi akurat nie przypasował właśnie przez to, że za długo się go nakłada i strasznie podkreśla suche skórki. Zwłaszcza teraz kiedy po kwasach mam skorupę, której nawet najlepszy peeling nie da rady usunąć, wygląda okropnie. Może w lepszych czasach zmienię zdanie :)
OdpowiedzUsuńAle kolekcja!!!
OdpowiedzUsuńU mnie Avon zupełnie nie podołał zadaniu, Soraya tak sobie, Dermacol zdecydowanie najlepszy ale może to dlatego że ja uwielbiam podkłady w musie!
Nie używałam żadnego z tych podkładów, ale sama też mam aż 4 podkłady :D
OdpowiedzUsuńNie lubię podkładów z Avon, ten w musie wydaje się być fajny:)
OdpowiedzUsuńdawno dawno temu uzywalam tego plynnego podkladu z avonu :D
OdpowiedzUsuńTych nie znam, ale AM mnie nieco kusi. Sama mam sporo, ale bardzo rzadko używam. Ostatnio głównie Gold BB Skin79 i Wake Me Up Rimmel.
OdpowiedzUsuńŻadnego z nich nie miałam ale Dermacol mnie zaciekawił. Chyba go wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńŻadnego nie znam, ale chcę poznać podkład AM. Ja obecnie pokochałam Color Stay, a kiedyś go wręcz nienawidziłam!
OdpowiedzUsuńMoja mama lubi podkłady z Avonu, ja przez jakiś czas bardzo lubiłam te z Eveline, ładnie zgrywały się z moim kolorem skóry i nie robiły mi krzywdy, jednak teraz jestem wierna minerałom ;) Aktualnie firmy Rhea, ale następne chyba kupię AM albo Uoga :)
OdpowiedzUsuńJa nie mogę dobrać sobie koloru podkładu. Wczoraj dobrano mi z Revlona do skóry suchej 150 BUFF czy jakoś tak i faktycznie buzia była na równi z szyją, która jest biała wręcz przezroczysta ale gdy dam jaśniejszy podkład to muszę modelować buzie różem itd hehe. Kiedyś miałam z Loreala 125 bardzo jasną i też się sprawdzał. Z Twoich nie miałam żadnego ale tylko ten na ręce z lewej jasny z Avonu może by mi podpasował kolorem:)
OdpowiedzUsuńNie znam żadnego z nich, ale kusi tylko AM :)
OdpowiedzUsuńCześć. Mam na imię Kasia i do niedawna nie używałam podkładu:). Teraz jestem dumną posiadaczka fioletowego koreana BB i chyba zaczynam łapać o co w tym chodzi:)
OdpowiedzUsuńCześć Kasiu, uważaj, bo to uzależnia :)
Usuńświetny post i niezwykle przydatny :) Ja zawsze mam problem z dobraniem podkładu i lubię czytać takie recenzje, by wybór stal się łatwiejszy :)
OdpowiedzUsuńNie znam tych podkładów.
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z nich. Teraz używam Maybelline i Avon.
OdpowiedzUsuńNa codzień używam podkładu z avonu, ale czasami nie wystarcza.
OdpowiedzUsuńMiałam ten podkład z Avonu i nie byłam z niego w ogóle zadowolona :(
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakąś małą słabostkę - fajny post :) Annabelle Minerals ciekawie wygląda :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Żadnego z nich jeszcze nie miałam.
OdpowiedzUsuńNic nie miałam z Twoich zbiorów :) dla mnie jak na razie nr jeden jest Astor i Maybelline:) Też mieszam sobie podkłady :) czasem kupie zbyt ciemny albo za jasny ale zawsze po wymieszaniu kolor jest idealny :) Dla mnie najważniejsze by podkład matowił, nie tworzył maski i nie podkreślał suchych skórek co u mnie przy takiej pogodzie dość często sie zdarza :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam podkłady z Avon :) ciekawy post, widać ze duzo się przy nim napracowałas !
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę ten mus Dermacol :) Kolor wygląda fajnie, a takie konsystencje bardzo lubię. Myślę, ze jak wykończę swoje zapasy, to na pewno go spróbuję, bo niesamowicie mnie zaciekawiłaś!
OdpowiedzUsuńTeraz używam kryjącej formuły Neauty Minerals, na zmianę z Infallible Matt i osławionym Revlonem CS. Zależy w jakim stanie jest moja cera :)
Mam z Twojego zbioru- podkład z Avonu, dobry ale wolę wersję LUXE, ze względu na lepsze krycie. https://moja-prowincja.blogspot.com/2016/11/recenzja-dwoch-ulubionych-podkadow.html aktualnie testuję podkład Idealna Cera https://moja-prowincja.blogspot.com/2016/12/avon-podkad-ideal-flawless-idealna-cera.html Bardzo lubię również podkłady z maybelline Afinitone ;) Z Twojego zbioru muszę koniecznie wypróbować Dermacol, ale jak już w nowym roku ;)
OdpowiedzUsuńthank you for sharing this Dermacol Shop
OdpowiedzUsuń