Skin79, Maska wybielająca w płachcie
O marce Skin79 jest już tak głośno, że chyba nie muszę jej nikomu przybliżać. Po szale na rosyjskie kosmetyki w najlepsze trwa boom na koreańskie. Jako niezwykle ciekawska osóbka musiałam co nieco tych kosmetyków poznać, a zaczęłam od próbek i maski wybielającej. Nie znaczy to, że w zapasach nie mam kolejnych, mam, a jakże, ale grzecznie czekają na swoją kolej :)
Skin79 Ultra Light Mask Sheet ma według producenta:
"Wybielająca maska w płachcie wyrównuje koloryt skóry pozostawiając ją świetlistą i gładką. Opatentowany składnik Phyto-Oligo wnika w głębokie warstwy skóry zapewniając długotrwałe zatrzymanie wilgoci.
Maska zawiera ekstrakty z róży, aloesu, wiśni, olejek z limonki oraz anyżu gwieździstego działającego antyseptycznie.
Na oczyszczoną skórę twarzy nałożyć maskę, trzymać 15-20 minut. Po zdjęciu przetrzeć skórę tonikiem."
Opakowanie jest wściekle różowe, zupełnie nie w moim kolorze, ale rzuca się w oczy. Bardzo łatwo się otwiera, wystarczy pociągnąć w oznaczonym miejscu. Kosztuje 10-15zł/szt, najłatwiej kupimy ją przez internet. Teraz nawet widziałam, że jest w promocji: 2 sztuki za 9,99zł na stronie producenta :)
Skład: zaraz po wodzie gliceryna i glikol butylenowy, odpowiedzialne za nawilżenie i zmiękczenie skóry. Następnie niacynamid (wit. B3), który ja osobiście uwielbiam w kosmetykach, ponieważ genialnie zwęża pory i rozjaśnia przebarwienia (doskonale znam go z moich DIY). Potem mamy ekstrakty z malwy, aloesu, róży, aceroli (zwanej wiśnią Barbados), olejek limonkowy, zagęstniki, emulgator, Disodium EDTA (związek kompleksujący jony metali), dalej alantoinę, regulator pH, Chlorphenesin (konserwant, może podrażniać), 1,2-Hexanediol (konserwant, może podrażniać), Propanediol (nawilża, konserwuje), Caprylyl Glycol (zapobiega wysychaniu), praktycznie na szarym końcu ekstrakt z anyżu, Phenoxyethanol (konserwant, max. stężenie to 1%).
Maska jest bardzo, ale to bardzo mokra, po mocniejszym naciśnięciu wręcz z niej kapie. Zapach nie przypadł mi do gustu, z jakiegoś powodu kojarzy mi się z papierosami i cierpkimi owocami. Na szczęście nie jest nadmiernie intensywny, więc da się wytrzymać.
Maskę bardzo łatwo się nakłada, ja zaczęłam od okolic oczu, a następnie rozkładałam ją równomiernie na reszcie twarzy. Po bokach posiada rozcięcia, więc łatwo można pokryć nią całą skórę, naciągając gdzie trzeba, choć na załamaniach mimo wszystko trochę się marszczy. Dobrze trzyma się skóry, nie spada.
W masce na twarzy wygląda się... no cóż... zabójczo! Same zobaczcie, lepiej żeby przystojny sąsiad nie przyszedł akurat po cukier :D Trzymałam ją przez 20 min i przez cały ten czas lekko łzawiły mi oczy oraz odczuwałam delikatne mrowienie skóry, być może liczne konserwanty podrażniły mi oczy i skórę. Nie było to nie do wytrzymania, ale miłe również nie. Po tym czasie zdjęłam maskę, mimo że nie cały płyn się wchłonął w skórę. Nie zmarnował się, przetarłam nim szyję i dekolt traktując trochę jak serum.
Po zdjęciu maski otrzymałam lekko lepiącą się, wilgotną skórę, która dopiero po chwili wchłonęła pozostałość płynu. Cera została rozświetlona, w pozytywnym znaczeniu tego słowa, natomiast pory się ładnie przymknęły, dzięki czemu skóra stała się gładsza i równiejsza. Twarz wygląda zdecydowanie lepiej wizualnie, zwłaszcza, że zaczerwienia, które często mam na policzkach, się rozjaśniły i praktycznie znikły. Taki efekt utrzymał się aż do wieczora, czyli kilkanaście godzin. Jednak muszę wspomnieć, że jedna, jedyna krostka, którą akurat miałam (widać ją na zdjęciu, przy uchu, jako zaczerwienienie) została podrażniona, swędziała i lekko piekła, przeszło dopiero po ok. pół godziny.
Podsumowując jestem zadowolona, ale warto zwrócić uwagę na ewentualne podrażnienia. Jeśli macie cerę wrażliwą lub posiadacie niedoskonałości lepiej z nią uważać. Zawarta w masce mnogość ekstraktów powoduje, że skóra zostaje ładnie nawilżona, wygładzona, a zaczerwienienia rozjaśnione, pory zaś mniej widoczne i to na kilka-kilkanaście godzin.
Znacie maski w płachcie Skin79? Mam jeszcze kilka do wypróbowania, liczę, że następne mnie jednak nie podrażnią.
Hmmm jeszcze nie miałam tych koreańskich masek, muszę też z ciekawości wypróbować :)
OdpowiedzUsuńFajna alternatywa dla moich ukochanych glinek, nic nie mieszasz, tylko siup na buzię i gotowe :)
UsuńWczoraj był mój maseczkowy dzień, tym razem z maską pomarańczową ze Skin79. Wypróbowałam już kilka i żadna mnie nie podrażniła (nie mam co prawda niedoskonałości, ale bardzo wrażliwe oczy i obyło się bez łzawienia czy zamglenia). Czytałam, że niektórym nie odpowiadają ich zapachy, dla mnie są bardzo subtelne i całkiem przyjemne. :)
OdpowiedzUsuńKażda z nas może zareagować inaczej, jednak warto obserwować reakcję swojej skóry i w przyszłości unikać drażniących ją składników :) Jestem bardzo ciekawa innych kolorów tych masek!
UsuńNie miałam nic z tej marki ale również mnie ciekawią koreańskie produkty, jednak na razie nie zdecydowałam się ich wypróbować, może kiedyś przyjdzie ten dzień :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że przyjdzie, bo jak się naczytasz o nich pewnie nabierzesz ochoty. Mam nadzieję, że się u Ciebie sprawdzą :)
UsuńNigdy nie miałam maski ze skin79 :)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że mogłaby mnie podrażnić jednak...
OdpowiedzUsuńJa mask sheety kocham ;p i skin79 też xD ale akurat ta "madżenta" działa na mnie mega podrażniającp ;( inne z tej serii są lepsze :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie na to liczę! :)
UsuńU mnie chyba by się nie sprawdziła, bo mam cerę skłonną do niedoskonałości :(
OdpowiedzUsuńW takim razie lepiej nie ryzykować z tą wersją :)
UsuńPierwszy raz spotykam się z tą maseczką :)
OdpowiedzUsuńMogłaby mnie uczulić ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie maski, ale tej nie znam
OdpowiedzUsuńMam ich maskę z Pandą, ale jeszcze jej nie używałam :) Czeka na swoją kolej i mam nadzieję, że mi oczy nie będą od niej łzawić, bo byłam bym bardzo zawiedziona :)
OdpowiedzUsuńTeż mam Pandę w zapasach! Zobaczymy Madzia :)
UsuńCena jak dla mnie trochę za wysoka.
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze takiej maski, ale zaciekawiła mnie
OdpowiedzUsuńZ tej serii polecam zieloną i brązową wersję. Są zdecydowanie najlepsze ;)
OdpowiedzUsuńChętnie je wypróbuję, choć mam silną nadzieję, że mnie nie podrażnią jak różowa wersja :)
UsuńNie znam niestety tych masek, ale lubię takie aplikacje w płachtach :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie stosowałam takie maski, chyba wolę tradycyjne, ale może warto spróbowac więc kiedyś może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego typu maseczki :-)
OdpowiedzUsuńFajne są te maseczki w płachcie:) Oby tylko nie podrażniały i dobrze działały:)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam żadnych kosmetyków azjatyckich:)
Ze Skin nie miałam, ja cały czas testuje kolejne z Lakon i widzę, że wyglądamy tak samo w tych maseczkach ;)
OdpowiedzUsuńSeryjne zabójczynie łączmy się :D Lubię też podglądać Interendo w jej postach maseczkowych, fajnie w nich wygląda :)
UsuńMam jeszcze kilka niedoskonałości, więc teraz na pewno w tą maskę nie zainwestuję. Lubię jednak taką formę aplikacji maseczki a azjatyckich maseczek jeszcze nie testowałam :D
OdpowiedzUsuńWięc wszystko przed Tobą ;)
UsuńCzęsto sięgam po takie maski. Jeśli chodzi o tę to niestety nie znam, do dziś:)
OdpowiedzUsuńOgolnie polubilam te maski. Chociaż mają też swoje wady, są takie mokre z obu stron, że aż obślizgłe hihi:D no i do mojej twarzy się nie dopasowują - za duże. Ale efekty spoczko;)
OdpowiedzUsuńTa na pewno taka jest, nawet mnie to trochę zdziwiło :)
Usuńtyle dobrego się naczytałam o maseczkach w płachcie, że chyba w końcu kupię :D
OdpowiedzUsuńMaseczki w płachcie coraz bardziej mnie do siebie przekonuję :)
OdpowiedzUsuńU mnie akurat ta nie spisała się najlepiej, z tej kolorowej serii najbardziej lubię brązową :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy by się u mnie sprawdziła...
OdpowiedzUsuńMaseczek co prawda nie znam, ale bardzo lubię tą markę :)
OdpowiedzUsuńJestem ostrożna co do takich maseczek ja nigdy nie widzę różnicy po zastosowaniu :P chyba jestem jakaś dziwna
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam maseczki w takiej formie, łzawienie oczu trochę mnie odstrasza
OdpowiedzUsuńCały czas mam je na uwadze :)
OdpowiedzUsuńWidzę,że wszystkie te maseczki azjatyckiesa takie mokre i lepkie;) miałam juz 7 róznych rodzai i wygląda na to,że łączą je te same cechy "techniczne" :)
OdpowiedzUsuńTak? Nigdy nie widziałam, choć raczej rzadko tam zaglądam :)
OdpowiedzUsuńAkurat w zeszłym tygodniu też ją nakładała i mimo, że pięknie rozświetliła skórę, to na początku szczypała w oczy. Są już niedostępne w sprzedaży, a najlepiej lubiłam zieloną.
OdpowiedzUsuńHey! I could have sworn I've been to this website before but after checking through some of
OdpowiedzUsuńthe post I realized it's new to me. Nonetheless, I'm definitely
delighted I found it and I'll be bookmarking and checking back frequently!
Thanks for sharing such a good idea, paragraph is good, thats why i have read it completely
OdpowiedzUsuńThanks very nice blog!
OdpowiedzUsuńGreat post.
OdpowiedzUsuń