SkinLite, Maseczka Lift & Firming V-Line, Kuracja modelująco-wyszczuplająca, dwuetapowa
Maseczki, ach maseczki... co ja poradzę, że je uwielbiam? Im dziwniejsze tym bardziej mnie do siebie przyciągają. Nawilżające, glinkowe, oczyszczające, peel-off czy przeciwzmarszczkowe... wszystkie lubię, wszystkie przetestuję. Nawet liftingujące, jak ta dzisiejsza, a co, kto mi zabroni? To czy owo już można by lekko podciągnąć czy wygładzić... No to jedziemy.
Od producenta:
"Produkt zawiera serum modelująco – wyszczuplające i V-Line płat żelowy: innowacyjny 2 etapowy program regenerujący skórę. Ampułka modeluje i uelastycznia skórę, równocześnie ułatwia wchłanianie aktywnych składników płata żelowego. Kolagen i ekstrakt z kawioru ujędrniają i liftingują skórę. Ekstrakt z dyni i ginko biloba poprawia mikrokrążenie oraz zmniejsza obrzęki twarzy."
Opakowanie Maseczki liftingującej podbródek Skinlite V-Line wygląda zabawnie, gdyż jest w kształcie twarzy, choć przyznaję, że nie od razu rzuciło mi się to w oczy :) Kosztuje bardzo różnie, widziałam ją w przedziale od 4 do 10zł i nie mam pojęcia od czego to zależy.
Z tyłu znajdują się informacje na temat sposobu użycia oraz obiecanego działania maseczki. Ciekawe, że nie ma tu info na temat V-Line, czyli pożądanej przez Koreanki linii kształtu twarzy, uważanego za najatrakcyjniejszy. Od tego wzięła się nazwa całej serii.
Skład: trochę się zdziwiłam, że na opakowaniu nie ma składu ampułki. Znajdziemy tu jedynie skład żelowego płata (powyżej). Mamy tu m.in. glicerynę, olej rycynowy, kofeinę, ekstrakt z pestek dyni, ekstrakt z Ginkgo Biloba (miłorzębu), kolagen, alantoinę.
Cały zabieg składa się z dwóch części:
Krok 1: ampułki, którą wcieramy w skórę żuchwy.
Krok 2: żelowy płat, który posiada otwory na uszy.
Krok 1: ampułka to nic innego jak krem o nieznanym składzie. Delikatny zapach i fajna konsystencja uprzyjemniają rozsmarowanie produktu na brodzie. Nie ma tego zbyt wiele, wystarczy akurat na pokrycie brody i kawałka szyi. Łatwo się ją wyciska z opakowania. Ampułka dość szybko się wchłonęła pozostawiając delikatną warstwę na skórze.
Krok 2: żelowy płat na brodę. Jak wspomniałam posiada on otwory na uszy, więc łatwo i intuicyjnie się go nakłada. Moja europejska żuchwa chyba jest szersza niż przewidział koreański producent i musiałam go lekko rozciągnąć :) Należy pamiętać, aby nałożyć go żelową stroną w kierunku skóry.
Wygląda się w tej masce wyjątkowo atrakcyjnie, trochę jak chirurg po operacji :) Sama maska jest całkiem wygodna, dobrze się trzyma i nie spada z uszu. Nie podrażniła mnie, nic nie swędziało ani nie piekło. Nosiłam ją dobre pół godziny.
Nie zauważyłam jednak spektakularnych efektów mojego maseczkowania. Owszem, skóra była lepiej nawilżona, przez jakiś czas elastyczniejsza i jędrniejsza, ale efekt ten dość szybko minął. Ot, pobawiłam się i tyle. Być może gdyby zrobić całą serię takich zabiegów byłabym zachwycona, kto wie. Czy poprawiło się mikrokrążenie albo coś zliftingowało? Może tak, ale jak to sprawdzić? Na pierwszy rzut oka niewiele zaobserwowałam. Muszę jednak wspomnieć, że cały zabieg był przyjemny, płat żelowy fajnie ochłodził skórę, nawilżył ją, ukoił, więc za cenę 4zł można spróbować.
Znacie maseczki z serii V-Line? A może próbowałyście innych masek SkinLite?
Nie znam ale sama bym z takim opakowaniem na brodę chetnie polatała, bo mam już co najmniej trzy zwisające podbródki wiec mogłabym byc zadowolona:)
OdpowiedzUsuńHahah <3
UsuńCo to za cudak! Myślałam cały czas "ale po co nawilżać samą żuchwę? Co z resztą twarzy?"
OdpowiedzUsuńNo i w sumie... Skoro i żuchwa nie nawilżona to co? do kosza. :D
Również uwielbiam wszelkie maseczki do twarzy ale o takich to jeszcze nie słyszałam:)
OdpowiedzUsuńNie znam tych maseczek, ale chętnie bym podobną przetestowałam, bo jeszcze nie miałam okazji używać nic podobnego :P
OdpowiedzUsuńHihi - ja bym kupiła dwie i jakoś nałożyła na dalszą skórę twarzy, bo sama broda mnie nie interere :D
OdpowiedzUsuńAle wynalazek. :) Pierwszy raz widzę coś takiego. Z maseczek to jednak wolę te robione w domu, mam złe doświadczenia z maseczkami kupowanymi.
OdpowiedzUsuńale śmiechowa maseczka :-) no ale żeby krem nie miał składu? bardzo dziwne, bałabym się go nałożyć. Szkoda, że efekt krótkotrwały, choć podejrzewam, że trzeba wykonać kilka takich zabiegów, żeby mieć jakieś zadowalające efekty.
OdpowiedzUsuńooo nie widziałam takiego cuda :o
OdpowiedzUsuńKompletnie ich nie znam i w sumie nie zaciekawiła mnie jakoś bardzo :). Jedynie opakowanie ma fajne :D
OdpowiedzUsuńPierwsze widzę ale lubie takie wynalazki:D
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że można taką zakupić :)
OdpowiedzUsuńŚmieszna, raczej bym jej nie kupiła, ale wypróbować fajnie :)
OdpowiedzUsuńŚmieszna :D
OdpowiedzUsuńNo nie powiem, uroczo się w niej wygląda. ;) Nie próbowałam jeszcze takiego cudaka. :D
OdpowiedzUsuńśmiesznie wygląda:D
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę taką maseczkę :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z tego rodzaju maską :-). Może w przyszłości skuszę się na nią :-)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę taką maseczkę :D Wygląda bardzo ciekawie :) Fajne, maseczkowe urozmaicenie, tylko szkoda, że nie było żadnych spektakularnych efektów.
OdpowiedzUsuńHihi, prześmieszny produkt :) Choć gdyby działał to bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńHahaha, no fajnie to wygląda, pierwszy raz widzę takie cudo :D
OdpowiedzUsuńHeheh ale to wygląda. Trochę jak chomąto dla konia :-)
OdpowiedzUsuńPadłam :)
UsuńJa też lubię maseczki. Najczęściej stosuję oczyszczające :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz tą maseczkę widzę ale ciekawa :)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz widzę taki kształt maseczki
OdpowiedzUsuńCałkiem inna niż reszta ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę taka maseczkę
OdpowiedzUsuń