Alaffia, Mydło w kostce Pineapple Coconut Shea Butter Soap (Ananas i kokos)
Dawno, dawno temu, kiedy to dziecięciem byłam i nic do gadania nie miałam, a w Polsce w najlepsze panoszyła się komuna, zaradne matki myły swe latorośle mydłem szarym w kostce. Zaiste piękne to czasy były, kiedy... pfu, zagalopowałam się! Wcale nie piękne! Niczego w sklepach nie było, jeno ocet i papier toaletowy! Co w tym pięknego? Że eko, to może, ale wcale niefajne eko. Konieczne eko. Ale o czym to ja...
Aha, mydła w kostce. Kiedyś popularne, swojego czasu wyparte przez wszelkie żele i mydła w płynie. Obecnie chyba wracają do łask, moich na pewno. Co mi się podoba? Podoba mi się, że coraz popularniejsze są mydła NIE TYLKO z tłuszczu zwierzęcego (Białego Jelenia mydeł nie tykam! nie bez kozery marka ma taką nazwę...), w składzie SODIUM TOLLOWATE (jeśli więc macie w swoim sercu upodobanie do braci mniejszych nie godzi Wam się używać mydła odzwierzęcego, amen). W tym miejscu zaznaczam, że absolutnie nikogo do niczego nie zmuszam - jeśli komuś nie przeszkadza smarowanie się smalcem, proszę bardzo, nie moja rzecz, jednak ja dziękuję.
Dzisiejszy bohater przywędrował do mnie od Anuli, której blog chętnie nawiedzam i podpatruję, co też ciekawego Anula testowała. Jeśli lubicie naturalne kosmetyki serdecznie polecam. Istna encyklopedia wiedzy :)
Alaffia to ciekawa marka, pochodząca z Afryki. Zaczęło się od tego, że założyciel, niejaki Tchala, zbierał jako dziecko orzechy shea i sprzedawał je na rynku, by wspomóc swoją biedną rodzinę. Obecnie marka się rozrosła i ma w swoim asortymencie mnóstwo cennych kosmetyków na bazie shea właśnie. Bierze czynny udział w wielu inicjatywach dla mieszkańców Afryki jak np. w zbiórce rowerów dla biednych studentów czy przyborów szkolnych w Togo.
Mydło Alaffia Pineapple Coconut Shea Butter
Jest całkiem duże, przynajmniej w porównaniu z drogeryjnymi Palmolive (które swoją drogą też są na Sodium Tollowate...). Kostka kosztuje 4,49 $ (ok. 18zł) i waży aż 142 g (przykładowe Palmolive 90 g). Ta wielkość początkowo mnie przeraziła.
Kostka zapakowana jest w ładny papierek z podstawowymi informacjami. Dowiemy się z niego m.in., że mydło posiada Certyfikat Sprawiedliwego Handlu (Fair Trade), co oznacza, że pracownicy otrzymali godziwą zapłatę za swoja pracę, odpowiednie warunki socjalne, a sama produkcja jest bezpieczna dla środowiska naturalnego i wspiera lokalna społeczność. Warto zwrócić na to uwagę, bo w tzw. krajach Trzeciego Świata nagminnie łamane są wszelkie możliwe zasady i standardy, co przejawia się np. tym, że pracują tam nawet małe dzieci w niebezpiecznych warunkach (np. z maczetami).
Sama kostka oczywiście także jest duża i dość twarda. Posiada lekko beżową barwę i delikatny, nawet bardzo delikatny zapach. Wrażliwsze nosy wyczują tu subtelną nutę ananasa z kokosem w tle.
Skład: Sodium Palmate (sól sodowa oleju palmowego), Sodium Palm Kernelate (naturalne sole z nasion palm, dzięki nim mydło jest gładsze i lepiej się rozsmarowuje), Water, Glycerin (gliceryna, nawilża i zatrzymuje wodę w naskórku), Masło Shea (nawilża, uelastycznia skórę, łagodzi podrażnienia, wygładza), Olej Kokosowy (natłuszcza, łagodzi podrażnienia, odżywia skórę, wydłuża okres trwałości mydła, zapewnia powstawanie gęstej piany, dobrze oczyszcza skórę), Natural Fragrance (naturalny zapach), Sodium Citrate (cytrynian sodu; regulator pH), Titanium Dioxide (filtr UV), Iron Oxides (tlenek żelaza; naturalny pigment czerwonobrązowy).
Masło shea oraz olej kokosowy z upraw Fair Trade.
Mydełko podczas kontaktu z wodą delikatnie mięknie, co ułatwia mycie, jednak nie na tyle, by się"ślimaczyło" i uciekało z dłoni. Po odłożeniu szybko twardnieje i nie zmienia swojego kształtu. Łatwo się pieni, daje średnio gęstą pianę, bardzo przyjemną. Podczas używania zapach jest delikatniejszy, prawie niewyczuwalny, co dla mnie nie jest wadą.
Spodobało mi się to, że skóra po nim jest naprawdę miękka, czysta i aksamitna w dotyku. Nie potrzebuję już balsamów, nie odczuwam suchości czy ściągnięcia. Zauważyłam jednak, że skóra jest mimo wszystko trochę inna w dotyku, mniej śliska niż po żelu, bardziej "tępa", podczas przejeżdżania po niej palcem wyczuwam opór. Nie wiem na ile jest to spowodowane faktem, że od dawna nie używałam mydeł w kostce (może wszystkie tak mają?), a składem tego konkretnego mydełka. Nie przeszkadza mi to jednak na tyle, by nazwać to wadą, po prostu daje inne uczucie i tyle.
Bałam się trochę, że mydło może wysuszać skórę, ale niepotrzebnie. Nie zaobserwowałam takiego działania, jednak masło shea i olej kokosowy robią swoje. Bez problemu myję nim całe ciało, włącznie z miejscami intymnymi i nie zdarzyła mi się z tego tytułu ani jedna niedogodność. Jest bardzo łagodne nawet dla delikatnej skóry. Jedynie do twarzy i włosów używałam innych specyfików.
Aby nie było jednak tak kolorowo ma też jedną wadę - bardzo brudzi wannę. Postawia na niej szarawy osad, który trzeba dokładnie zmywać. Niestety jest to normalne, jak wynika z chemii: występujące w wodzie jony metali wapnia i magnezu łączą się z resztą kwasową wyższych kwasów tłuszczowych z mydła i tworzą nierozpuszczalne sole czyli nasz kochany osad. Taki ich urok. Trochę ruchu po prysznicu nikomu nie zaszkodzi :)
To moje pierwsze mydło w kostce od baaardzo dawna, jak wynika z początku tego posta. Mam już w zapasach kolejne. A Wy? Używacie mydeł w kostce czy unikacie? Sprawdzacie ich składy?
Ja od długiego czasu tylko mydło w kostce, ale te naturalne :)
OdpowiedzUsuńSuper, ja dopiero raczkuję w tym temacie, ale kolejne już czekają :)
UsuńMnie tez Anula nawrocila. To ten jeleń to taki skurczybyk, ze ... ? O żesz kochana- ide go wygnać z łazienki! Raz na zawsze!
OdpowiedzUsuń:))))
UsuńKto by pomyślała, że ze mnie taka misjonarka :DDDDD
*:
No niestety dużo mydeł drogeryjnych jest na zwierzaczkach pędzonych... Niby ja mięso jem i wiem, że z tych samych zapewne źródeł co mięso pochodzi tłuszcz do mydeł, ale i tak mnie to strasznie odrzuca....
Taaa...przecież moje zamówienie z Iwos to przez kogo, co? :D
Usuń:*
Sisi - po prostu kiedyś było normalne w Polsce, że mydła są z tłuszczu zwierzęcego. Obecnie cenniejsze tłuszcze roślinne są łatwiej dostępne niż kiedyś i myślę, że warto z tego skorzystać :)
UsuńAnula - tak, misjonarka to dobre określenie :))) Mnie nawróciłaś na kostki na pewno, choć póki co używam ich naprzemiennie z żelami :)
Dziecko We Mgle - tez tak mam, namawiają mnie fajne recenzje dziewczyn na kolejne chciejstwa :D
Mydełka w kostce mnie uczulają nie wiem czemu :-(
OdpowiedzUsuń:))))))))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię nie zniechęciło do stosowania naturalnych kostek!
Tak, osad bywa dokuczliwy, choć przyznam szczerze, że my w brodziku prawie go nie mamy.
Ja u siebie też go zbytnio nie zauważam :D (w sensie osadu)
UsuńWłaśnie dlatego nie przepadam za mydłami, mam wrażenie że działają agresywniej od tradycyjnych żeli :)
OdpowiedzUsuńJestem mydłolubna więc chętnie bym je poznała ;)
OdpowiedzUsuńDawno nie używałam żadnych mydeł. :) w domu mam same żele do mycia rąk, ciała itp. :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie :)
OdpowiedzUsuńJa bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńJa też od dawna nie używałam mydeł w kostkach, ale teraz mam i namiętnie używam syryjskiego Aleppo :)
OdpowiedzUsuńNie przesadzajmy, sodium tallowate to łój pochodzący najczęściej z krów i na pewno nikt specjalnie w tym celu krowy nie prowadzi na rzeź...Ludzie kupują wołowinę, kupują buty czy kurtki ze skóry, więc niby czemu producenci nie mieliby wykorzystać pozostałych elementów, np. tłuszczu...Nie brzydzisz się jeść mięsa, które w dodatku często smażone czy pieczone jest na smalcu (szczególnie, jeśli wybierzemy się do babci na obiad ;)), to czemu miałabyś brzydzić się mydła (gdzie tłuszcz na pewno poddany jest odpowiedniej przeróbce, nie jest to zwykły smalec...)?
OdpowiedzUsuńDla mnie nie ma znaczenia czy z krów, psów czy królika, tłuszcz zwierzęcy to tłuszcz zwierzęcy... A mięsa nie jem od 15 lat, nawet u babci :) także nie kręci mnie totalnie smarowanie się takim mydłem - i tak jak wspomniałam, jeśli komuś nie przeszkadza to proszę bardzo, ja mówię NIE. Każdy ma prawo do własnego zdania :)
UsuńJa praktycznie nie uzywam mydeł w kostkach, jakoś mnie zawsze denerwuje to jak one w pewnym momencie zaczynają wyglądać i że mydelniczkę trzeba ciągle czyścić :D Chyba z lenistwa wolę te w płynie :)
OdpowiedzUsuńNie sprawdzam składu mydeł, używam ich tylko do mycia rąk (na zmianę z mydłami w płynie). Najbardziej lubię Dove, ale używam też innych, ostatnio głównie przywiezionych z Grecji. Wieczorem z ciekawości zerknę na skład.
OdpowiedzUsuńU mnie od jakiegoś czasu dominują mydełka w kostce :). To też w sumie mi się podoba, a takie "tępe" uczucie też mam przy niektórych mydłach :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za mydłami w kostkach, jakoś mi niewygodnie Teraz używam mydełka z Organique i ono też zostawia mi skórę "tępą" taką z uczuciem lekkiego "skrzypienia". Nie wiem czy się do nich przekonam i będę częściej używać, ale w sumie to całkiem przyjemny sposób na mycie - myślałam że będzie gorzej. :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie sięgam już po mydła w kostce, od momentu jak przeniosłam się na żele ciężko mi do nich wrócic ;)
OdpowiedzUsuńRównież mam jedno mydełko naturalne i również bardzo brudzi mi wannę, już wiem dlaczego :) Twoje wygląda na fajniejsze, same dobre oleje :)
OdpowiedzUsuńja nie używam takich mydeł ;)
OdpowiedzUsuńNie używam mydeł w kostkach;)
OdpowiedzUsuńW kostce nie używam niby, ale to tak pięknie wygląda, że chętnie bym się skusiła! :-)
OdpowiedzUsuńUżywam mydeł w kostce, to prawda dają takie "tępe" odczucie na skórze ale nie wysuszają. Moja skóra bardzo lubi mydła :). Ten osad faktycznie trochę średnio.
OdpowiedzUsuńDawno nie stosowałam mydeł w kostce. Dzięki popularność w blogosferze mam ochotę wrócić do nich.
OdpowiedzUsuń:*
Pewnie, że sprawdzam składy! I ostatnio używam tylko mydeł w kostce. Jelenia nie lubię, skład nie jest fajny.
OdpowiedzUsuńTo połączenie zapachowe ananas i kokos już mi się bardzo podoba :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie mydełka! Wybacz, myślałąm że Cię obserwuje a tutaj taki psikus i okazało się że nie ,ale już to nadrobiłam!
OdpowiedzUsuńI mnie Anulka nauczyła patrzeć odpowiednio na mydła ;) Teraz jestem mydłomaniaczką ;) ALe cieszy mnie to niezmiernie a moja skóra jest mi wdzieczna :)
OdpowiedzUsuńTej marki nie znam, nic od nich nie miałam, moze kiedyś będę miała okazję...
O widzisz to nie wiedziałam, że biały jeleń nie bez kozery ma taką nazwę:P trochę niesmaczne. ech, dobrze, że nie z tłuszczu ludzkiego jeszcze :D
OdpowiedzUsuńA mydła idą u mnie jak woda więc zawsze mam dwa w kostce i jedno w płynie. Myję nimi jednak wyłącznie ręce. Nawet jeśli mydło z tych eko
UsuńFajne mydelko, jak gdzies znajde. to napewno kupie, bo ostatnio mocno przestawiam sie na naturalne kosmetyki i uzywanie takich mydelek bardzo mi odpowiada!
OdpowiedzUsuńMega kostka :D Wygląda bardzo fajnie :)
OdpowiedzUsuńI jak tu zgłębić te wszystkie tajniki składów by nie polec a może nie zwariować ....ciągle coś tam podają że szkodzi brrr
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Mnie wogóle jakoś mydła w kostce nie przekonują.
OdpowiedzUsuń