Sylveco, Lekki krem rokitnikowy
Sylveco to firma, która szybko i z łatwością mnie uwiodła. Nie dość, że podoba mi się filozofia marki dotycząca edukacji - mam na myśli opisywanie poszczególnych składników na opakowaniach, to jeszcze jest polska! Ten drugi fakt to w moim przypadku ogromny plus! Podoba mi się także, że marka stawia na próbki, promocje i bierze udział w różnych wydarzeniach oraz organizuje dermokonsultacje. Do dziś pamiętam z jakim zdziwieniem odkryłam, że ta firma ma raptem... sześć kremów (wtedy nie było jeszcze Biolaven), w dodatku tak naprawdę to tylko trzy różne kremy w wersji lekkiej i tłustej. No i co to ma być, że nie ma podziału na cery? Co ja mam do mojej tłustej wybrać? Na szczęście z pomocą przychodzą próbki, które dość łatwo zdobyć. Sama mam ich mnóstwo, dostałam je na dermokonsultacjach, targach oraz jako gratis w sklepach, przeważnie internetowych. W ten sposób poznałam prawie wszystkie produkty Sylveco i dokładnie dzięki nim zdecydowałam się na zakup Lekkiego kremu rokitnikowego. Co o nim sądzę?
Krem kupimy w kartoniku (stety-niestety, ja ich nie lubię, bo od razu praktycznie je wyrzucam, więc po co?). W tym przypadku jednak wybaczam. Dlaczego? Bo właśnie na opakowaniu możemy przeczytać świetnie opisane składniki kremu. Dowiemy się co to jest rokitnik oraz mydlnica lekarska, a także przeczytamy o wszystkich składnikach aktywnych zawartych w kremie. I to o ilu! Kartonik zabezpieczony jest z obu stron naklejką, więc od razu widać czy ktoś przy nim gmerał.
W kartoniku znajdziemy krem w opakowaniu z pompką air-less oraz ulotkę (jakby komuś było mało informacji). Jest to bardzo higieniczne rozwiązanie, ogranicza bakteriom dostęp do zawartości. Niestety nie dowiemy się ile jeszcze kremu nam pozostało. Swój krem kupiłam za 28,50 zł/50 ml i to jest mniej więcej jego standardowa cena.
Bezpośrednio na opakowaniu także mamy informacje na temat kremu, jego przeznaczenia i składników. Design bardzo mi się podoba, jest minimalistyczny, ale ładny, nie za kolorowy. Na półeczce prezentuje się wspaniale, trzeba mu to przyznać!
Skład: Po wodzie mamy olej z pestek winogron (bogaty w wit. E oraz nienasycone kwasy tłuszczowe, zapobiega utracie wody, nawilża i odżywia), olej sojowy (nawilża, uelastycznia), Sorbitan Stearate i Sucrose Cocoate (naturalny emulgator z oleju kokosowego), olej rokitnikowy (), masło shea (nawilża, odżywia,chroni przed czynnikami zewnętrznymi i promieniowaniem UV), Glyceryl Stearate (roślinny emulgator), olej arganowy (nawilża, wygładza, uelastycznia), olej jojoba (zmiękcza, uelastycznia, reguluje sebum, spowalnia procesy starzenia, nawilża, regeneruje), Stearic Acid (emulgator, stabilizator), Cetearyl Alcohol (emolient), Benzyl Alcohol (konserwant), betulina (przeciwutleniacz, działa przeciwzapalnie, antybakteryjnie i przeciwgrzybicznie, reguluje proces syntezy kolagenu i elastyny), witamina E (przeciwutleniacz), ekstrakt z liści aloesu (nawilża, regeneruje, łagodzi podrażnienia), alantoina (łagodzi i koi podrażnienia), guma ksantanowa (zagęstnik), kwas dehydrooctowy (konserwant), ekstrakt z mydlnicy lekarskiej (zmiękcza, oczyszcza, ułatwia przenikanie składników aktywnych), lupeol (antyoksydant, stymuluje syntezę kolagenu i elastyny), kwas oleanolowy (działanie przeciwzapalne i antybakteryjne, ogranicza wydzielanie sebum), kwas betulinowy (działanie przeciwzapalne, przeciwwirusowe, antybakteryjne).
Moim zdaniem skład na 5+
Uczulam na zwrócenie uwagi na opakowanie - jeśli Wasze jest dwukolorowe jak na zdjęciu powyżej, prawdopodobnie krem był źle przechowywany i zepsuty.
Objawia się to dziwną konsystencją: wodnistą, bardzo lejącą, z widocznymi grudkami. Mój krem stał w łazience i nie minęło jeszcze pół roku (w
tym czasie należy go zużyć od otwarcia), natomiast przed użyciem porządnie nim wstrząsałam, ale nie pomagało - konsystencja dalej była grudkowata (na końcu posta będą zdjęcia). Taki krem zużyłam i nie stała mi się krzywda, ale obawiam się, że też nie do końca moja cera mogła wykorzystać bogactwo składników. Taki krem warto reklamować! Ja swoją sprawę zgłosiłam producentowi i muszę przyznać, że po kilku pytaniach dotyczących tego gdzie, kiedy i za ile go kupiłam Sylveco przysłało mi nowy, świeży krem. Marka bardzo ładnie się zachowała.
Konsystencja świeżego kremu jest zwarta jak na zdjęciu powyżej i nie powinna się zmieniać z biegiem czasu. Początkowo krem ma dość intensywnie żółtopomarańczową barwę, którą zawdzięcza olejowi z rokitnika. Z czasem barwa blaknie i staje się bladożółta jak na zdjęciu. W próbkach często jest nawet pomarańczowa.
Mój blady egzemplarz spokojnie mogę użyć nawet na noc i nie wybrudzę poduszki. Pomarańczowy z próbek używam tylko na dzień, widzę nawet jeden plus tego odcienia - świetnie wpływa na zaczerwienienia, po prostu znikają! Na twarzy kolor się nie odznacza, ale nie nakładam go nie wiadomo ile i dobrze wklepuję.
Pachnie ziołowo, naturalnie (nie zawiera sztucznej kompozycji zapachowej). Osobiście mi to pasuje, mniej alergenów w składzie.
Co do działania nie mam się absolutnie do czego przyczepić! Krem jest niesamowicie wydajny, gdyż wystarczy niewielka ilość, aby skóra odczuła ulgę. Na skórze nie pozostawia tłustej warstwy, ładnie i szybko się wchłania, nie zapycha porów. Nie podrażnia, nie uczula. Nie powoduje uczucia ściągnięcia. Zmiękcza skórę, dzięki czemu jest przyjemna w dotyku. Nawilża, odżywia i z każdym dniem cera wygląda coraz lepiej, nabiera zdrowszego kolorytu.
Najbardziej zdziwiło mnie to, że moja skóra ze skłonnością do błyszczenia nie świeci się po nim tak bardzo jak po kremach przeznaczonych specjalnie dla skóry tłustej. Dziwne? Nie. On po prostu wspaniale nawilża skórę, w związku z czym ta nie potrzebuje już produkować tyle sebum. U mnie się to sprawdza. Nie oznacza to jednak, że skóra jest idealnie zmatowiona, to załatwiam pudrem. Doskonale sprawdza się pod makijaż, nie roluje się, nie spływa. Można go także stosować pod oczy.
Minusik za brudzenie zatyczki, bo źle to wygląda. No i za zmieniającą się barwę. Mimo wad szalenie go polubiłam, jak na taki skład i działanie nie jest wcale drogi. W dodatku ta pompka, uwielbiam je!
Poniżej nieprawidłowa konsystencja po dobie nieużywania (woda + grudki), jedna pompka
Konsystencja (dwie pompki) po ówczesnym wstrząśnięciu
EDIT:
Muszę przyznać, że firma Sylveco stanęła na wysokości zadania. Napisałam do nich wyjaśniając zaistniałą sytuację, ponieważ naprawdę nie chciałam, aby ktoś naciął się jak ja. Firma stwierdziła, że opakowanie faktycznie ma nieprawidłowy kolor, poprosiła o dane sklepu, w którym nabyłam krem i zaproponowała, że wyśle mi nową sztukę. Tak oto mam kolejny krem do testów, tym razem odpowiednio przechowywany oraz kolejny milion próbek.
Miałyście jakiś krem Sylveco? Jak się u Was spisał?
Nie miałam :) nie wiem czy bym polubiła się z tym ziołowym zapachem :)
OdpowiedzUsuńZ zapachami jest loteria, ja akurat wolę te naturalne, zazwyczaj sztuczne mnie drażnią, zwłaszcza jeśli są intensywne :) Musiałabyś sprawdzić np. w próbce :)
UsuńMój wzrok również przykuła już oferta Sylveco :) Myślę, że nadejdzie taki dzień kiedy i ja się na niego skuszę ;)
OdpowiedzUsuńCo do zmiany konsystencji - może należy przechowywać go w lodówce? Zaczęły się upały a on ma bardzo naturalny skład, stąd może to całe "zważenie się"?
Nie mam pojęcia, w mojej łazience akurat nie jest zbyt gorąco, a konsystencja zmieniła się jakiś miesiąc temu. Na opakowaniu nie ma nic o lodówce i wiem, że dziewczyny nie miały takich atrakcji. Może był źle przechowywany w drogerii? Ja mam chyba już takie szczęście ;) I tak polecam :)
Usuńmuszę w końcu sprawdzić coś z Sylveco :)
OdpowiedzUsuńSprawdź, może też się zakochasz :D
UsuńMiałam próbkę, i wydawało mi się, że była w dużo ciemniejszym kolorze :D Właśnie wykończyłam lekką wersję kremu nagietkowego, używałam go przez kilka miesięcy, podróżowałam z nim, trzymałam na półce itp., ale do końca zachował swoją konsystencje..
OdpowiedzUsuńW próbkach, które dotąd miałam też jest bardziej pomarańczowy :) Może jakiś trefny egzemplarz mi się trafił? Emh, nie wiem.
UsuńNie miałam niczego z tej firmy, ale dużo pozytywnych opinii zdążyłam przeczytać o jej produktach, sama chętnie wypróbuję coś od nich :)
OdpowiedzUsuńTe pozytywy są moim zdaniem jak najbardziej zasłużone! W końcu jakaś fajna marka na polskim rynku, która zasługuje na same pochwały :) Dobre składy, mnóstwo składników aktywnych i dość niskie ceny, coraz lepsza dostępność, próbki... Ktoś wie co robi. Tak trzymać!
UsuńJa dopiero zaczynam znajomość z Sylveco, do twarzy mam płyn lipowy, świetny:) A krem planuję kupić, tylko jeszcze nie zdecydowałam który:)
OdpowiedzUsuńLipowy płyn micelarny też miałam i póki co to jeden z lepszych, z jakimi miałam do czynienia :) Dorównuje mu tylko Bandi (działaniem, bo wydajnością i składem już niestety nie) :)
UsuńKiedyś zastanawiałam się nad tym kremem, ale poczytałam kilka niepochlebnych recenzji i zrezygnowałam z zakupu ;)
OdpowiedzUsuńZ pewnością nie istnieje kosmetyk dobry dla wszystkich :) Dlatego lubię próbki, można coś niecoś na ich podstawie wywnioskować :)
UsuńBardzo podoba mi się ta firma i z pewnością wkrótce sięgnę po jakiś krem :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem który Cię skusi :)
UsuńMiałam jego próbkę i z raz miałam po nim parę pryszczy, ogólnie jest chyba nie dla mnie, ale fajne ma to zabarwienie, które działa na cerę niczym krem BB ;) Mnie dodawał kolorytu, z bladziocha jakbym lekko opalona się stała :)
OdpowiedzUsuńSzampon Biolaven mi się rozwarstwia, więc trzepię butlą przed użyciem... ale nawet to lubię, tłumaczę sobie, że przynajmniej tony chemikaliów dla upiększenia konsystencji nie dali :D
Oj, to nieciekawie, pryszczom dziękujemy :) Tak to już jest, że wszystko trzeba wypróbować na sobie. Moja buźka jest bardzo skłonna do zapychania, a mimo to nie zauważyłam nic takiego. Ten efekt BB też mi się podoba, ale mam go tylko w próbkach... Właśnie dobre składy mnie szczególnie zachwycają w Sylveco, też sobie tym tłumaczę dziwne konsystencje :D
UsuńNie miałam, ale po Twojej recenzji mam ochotę go wyprobować :)
OdpowiedzUsuńPolecam najpierw dorwać próbeczki :)
UsuńTa marka robi teraz furorę, jednak ja nie lubię takich ziołowych zapachów
OdpowiedzUsuńWiadomo, zapach to ważny element kosmetyku :)
UsuńTaki lekki krem byłby idealny na upalne dni, zaciekawił mnie
OdpowiedzUsuńU mnie się sprawdza nawet przy 38 stopniach (teraz tyle mam na termometrze i Sylveco na twarzy). O wiele lepiej to wygląda niż wszystkie lekkie Nivea, Ziaje, Eveline i inne L'Oreale :)
UsuńAle my sie o tej marce dobrego naczytaliśmy..
OdpowiedzUsuńI co? Jest pokusa czy twardzi jesteście? :D
UsuńJeszcze nie miałam kremów do twarzy z Sylveco, ale nie wykluczam, że kiedyś jakiś dla siebie wybiorę :) miałam ich inne produkty i jak na razie jestem z nich bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię :) Jeszcze wszystkich możliwych nie wypróbowałam, ale te, które miałam bardzo mnie urzekły. Chcę więcej! :)
UsuńBardzo fajnie "wygląda" z opisu. Ja od czerwca większość moich kremów trzymam w lodówce na bocznych półkach, może jest za ciepło i dlatego Twój krem zmienił konsystencję? :)
OdpowiedzUsuńLodówkę mam wypchaną półproduktami, musiałabym wyjąć jedzenie, żeby trzymać jeszcze kosmetyki :)
UsuńChyba też coś w przyszłości zamówię z tej firmy. :)
OdpowiedzUsuńWarto wyrobić sobie własne zdanie :)
UsuńFajny, fajny, choć ja osobiście wolę lekki brzozowy :)
OdpowiedzUsuńNapisz do sylveco o konsystencji.
Napiszę, masz to jak w banku! Ciekawa jestem co się stało. Na pewno to nie upał, pod koniec maja nie było gorąco z tego co pamiętam, a wtedy się konsystencja rozwodniła. Mam nadzieję, że firma odniesie się jakoś do tego.
UsuńTeż mam taką nadzieję, że się ustosunkują.... wyślij im zdjęcia.
UsuńZaprosiłam ich na bloga :)
UsuńTen krem to ulubieniec mojej drugiej połówki (jak z resztą większość produktów Sylveco). Fajny ma skład i dobrze się wchłania.
OdpowiedzUsuńJest naprawdę świetny. Mój małż też czasem da się namówić na smarowanko, bo jak twierdzi "nie czuje go na skórze" :)
Usuńznikające zaczerwienienia? chcę go, chcę!
OdpowiedzUsuńTak! Też to znasz? Spróbuj, może u Ciebie też się sprawdzi :)
UsuńDla mnie jego opakowanie już kusząco wygląda!
OdpowiedzUsuńOpakowania są śliczne, do mnie też przemawiają! Bez jarmarku, a takie sugestywne :)
UsuńTak przyszło mi do głowy,że krem zmienił konsystencję właśnie dlatego,że trzymasz go w łazience ... Z tego co wiem to nie trzyma się w niej kosmetyków ze względu na warunki jakie w niej panują.
OdpowiedzUsuńKremu nie znam i nie poznam,bo już wiem,że zapach nie przypadł by mi do gustu choćby odmładzał mnie z każdym użyciem bardziej :P
Kurczę musiałabym chyba drugą lodówkę kupić na kosmetyki, aby je tam pomieścić :) Zawsze trzymam je w łazience, jest tam najchłodniej w całym mieszkanku i pierwszy raz zdarzyła mi się taka atrakcja :)
UsuńNie koniecznie musi to być lodówka. Wystarczy ciemme i suche miejsce :)
UsuńW łazience jest ciemno, bo jest (niestety) bez okna. Sucho niekoniecznie, ale nie ma wilgoci, grzyba i tym podobnych :)
UsuńAż z ciekawości go kupię, tylko po to by porónać jego kolor i sprawdzić co się będzie działo z konsystencją :)
OdpowiedzUsuńTen kolor też mnie ciekawi. Popatrz na blogach, sporo dziewczyn o nim pisało i kolor za każdym razem jest inny :) Wiem, wiem, ustawienia monitora i te sprawy, ale można też przeczytać w tekście, że dziewczyny piszą o pomarańczowym!
UsuńMiałam próbkę i spodobał mi się. Chętnie kupię pełny produkt :)
OdpowiedzUsuńAch te próbki :) Firma zdecydowanie świetnie to wymyśliła!
UsuńPodzielam Twoje zdanie co do filozofii firmy i jej angażowania się w promowanie swoich produktów :) Też mam mnóstwo próbek, ale na razie jeszcze ich nie używałam, zobaczymy, jak się spiszą ;) Może zdecyduję się na jakąś pełnowymiarową wersję, ale muszę wykończyć moje zapasy :)
OdpowiedzUsuńZapasy, zapasiska... Znam to, znam :) W rezerwie już kolejne hity (lub kity, ale oby nie, pfu, pfu) czekają :)
UsuńStrasznie mnie kuszą kosmetyki z tej firmy! Muszę wreszcie wypróbować. :-)
OdpowiedzUsuńWypróbuj, może Tobie też się tak spodobają jak mi :)
UsuńNie miałam jeszcze żadnego kremu Sylveco, ale kiedy skończę chociaż jeden z tych moich otwartych, to na pewno któryś z nich kupię :)
OdpowiedzUsuńSkuś się, skuś. Ja jestem bardzo zadowolona, a mam naprawdę kapryśną cerę :)
UsuńMnie bardzo kremy Sylveco kuszą, jednak na razie zapasy mi nie pozwalają na zakup żadnego :D
OdpowiedzUsuńNajpierw wykończ zapasy, bardzo słusznie. Nie ma co kisić kosmetyków na półkach ;)
UsuńMiałam i bardzo polubiłam. U mnie z konsystencją problemu nie było. :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, u dziewczyn też nie. Tylko ja mam jak zwykle jakiś problem :) Z tym trzeba się urodzić! :D
Usuńciekawy! ;) ja mam kilka próbek, muszę je w końcu wypróbować ;d
OdpowiedzUsuńWypróbuj i sprawdź jak się spiszą na Twojej buźce :)
UsuńRokitnik rządzi! :)
OdpowiedzUsuńNIe miałam jeszcze nic z Sylveco.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się zdecydujesz na jakiś kosmetyk :)
UsuńUwielbiam tego rodzaju pompki w kosmetykach, są megahigieniczne!
OdpowiedzUsuńPompka jest super, ja też je wielbię! :D
UsuńZapowiada się bardzo interesująco, więc na pewno wypróbuję. Dzięki za podsunięcie pomysłu na nowy krem:)
OdpowiedzUsuńNie ma za co, na pewno warto wypróbować :)
UsuńOd kilku miesięcy z podziwem przyglądam się, jak ta firma się rozwija.
OdpowiedzUsuńJa też :) I bardzo mi się podoba, że jest polska!
Usuńwidizałam go za 3zł w jedym sklepie z data do konca lipca ale sie powstrzymałam:)
OdpowiedzUsuńSzlaban? Za 3zł brałabym na balsam do ciała i nawet bym się nie zająknęła o jakichś zapasach :))))
UsuńNie używałam tego kremu. W domu mam jakieś próbki z Sylveco.
OdpowiedzUsuńPróbki to dobra rzecz :D Jakieś pierwsze wrażenia można sobie zafundować. U mnie tak się zaczęło :))))
UsuńTeraz są upały, a w łazience jest i wilgotno i gorąco. Znajdź mu oraz innym kosmetykom chłodne miejsce. Mi się tak robiło jak sprytnie trzymałam kosmetyki na parapecie okna łazienkowego. Teraz trzymam je w szafkach, gdzie jest ciemno i chłodno i jest OK.
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam artykuł, że nawet perfumy w lazience traca na jakości i mogą zmienić zapach. Kosmetyki powinny być w ciemnych, suchym i chłodnym miejscu. Krem rokitnikowy jest swietny, mi pomógł z dziwnymi suchymi powiekami -łuszczyła mi się na nich skóra. Nic nie pomagało, a maści ze sterydami nie chciałam. Mam też ich genialną maskę lnianą do włosów, płyn micelarny i szampon z Biolaven to tez marka Sylveco.
Wiem, wszystko to prawda, tyle, że konsystencja zmieniła się pod koniec maja, m-c po otworzeniu kremu, a wtedy upałów nie było jeszcze. W mojej łazience (oprócz lodówki) jest najchłodniej w całym domu, a w lodówce nie mogę wszystkiego trzymać, wystarczy, że mam tam już półprodukty do moich diy :D
UsuńCo do perfum też o tym słyszałam, ale w takim razie gdzie lepiej je trzymać? Część mam w łazience, część w szafce w przedpokoju i nie zauważyłam żadnej różnicy w jakości.
Maskę lnianą i szampon Biolaven mam w zapasach, płyn micelarny już miałam, uwielbiam go (pisałam też o nim).
Sylveco ogólnie bardzo lubię i zdania póki co nie zmieniam, martwi mnie tylko ta konsystencja i z czego ona wynika? Jeżeli robię coś źle to chcę wiedzieć, żeby następnym razem tego uniknąć! Kremy od zawsze trzymam w łazience i pierwszy raz mam taką sytuację :)
Ja mam krem brzozowy i ma gęsta treściwą konsystencję , na szczęście mimo upałów nic się z nią nie dzieje a z kremu jestem zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie widziałam, że innym kremom upały niestraszne, tylko mój coś marudzi. Dlatego chciałabym wiedzieć o co chodzi?
UsuńTen krem musiał być narażony na najprawdopodobniej wysoką temperaturę. Sam z siebie raczej nie jest aż tak niestabilny. Może stał gdzieś na słoncu. Popatrz jak powinno wyglądać pudełko z boku http://iwos.pl/1135-thickbox_kronan/sylveco-lekki-krem-rokitnikowy.jpg Twoje jest strasznie odbarwione.
OdpowiedzUsuńFaktycznie bok kartonika jest w większości odbarwiony na żółto, a na zdjęciach na innych blogach jest cały pomarańczowy. Myślałam, że tak ma być... U mnie jest wyraźnie od słowa "producent" dopiero pomarańczowy, sama nie zwróciłam zupełnie na to uwagi :/ Czyli kupiłam za 30 zł zepsuty, nieprawidłowo przechowywany krem?? Na dermokonsultacjach Sylveco?? No to ładnie! Wkurzyłam się!
UsuńSkoro tak fajnie wpływa na zaczerwienienia to może się skuszę, jak już wykończę mój krem. ;)
OdpowiedzUsuńSkuś się tylko dokładnie obejrzyj opakowanie, żebyś się nie załatwiła tak jak ja :/
UsuńJa miałam lekki krem nagietkowy tej marki i polecam go wypróbować również ;) Ja byłam zadowolona, aczkolwiek nie wiem jak by spisywał się latem, bo ma troszkę gęstawą konsystencję, jest treściwy.
OdpowiedzUsuńNagietkowy póki co znam tylko z próbek, ale także wygląda zachęcająco :)
UsuńU mnie kremy tej marki zupełnie się nie sprawdzają. Lekkie są za lekkie i nie nawilżają wystarczająco, a bogate formuły są tak tłuste, że nie jestem w stanie zdzierżyć tego tłustego filmu.
OdpowiedzUsuńTo może Biolaven by Ci się spodobał? Konsystencja jest gdzieś pomiędzy właśnie :)
UsuńMoja skóra bardzo lubi się z rokitnikiem, używałam już z nim dwóch różnych kremów i zawsze było super :) Z Sylveco miałam próbki rokitnikowego i jak tylko zmaleją moje zapasy to zamierzam go kupić (mam nadzieję że bez przygód).
OdpowiedzUsuńRównież mam nadzieję, że obejdzie się bez przykrych niespodzianek :)
UsuńMam lekki krem nagietkowy i krem brzozowo- nagietkowy z betuliną. Zdecydowanie wole lekki nagietkowy. Pięknie się wchłania, ładnie nawilża, idealny pod makijaż. Napisałam krótką recenzję na temat tych kremów
OdpowiedzUsuńhttps://moja-prowincja.blogspot.com/2016/11/sylveco-lekki-krem-nagietkowy.html
https://moja-prowincja.blogspot.com/2016/11/sylveco-krem-brzozowo-nagietkowy-z.html