Maybelline, New Dream Pure BB, Krem BB 8w1
W zeszłą wiosnę, czyli już rok temu, kupiłam swój pierwszy z życiu krem BB (a raczej jego imitację, bo z Azji to on nie pochodzi). Nie spodziewałam się niczego konkretnego, chciałam jedynie, aby był lżejszy niż podkład (w tamtym okresie moja cera bardzo się poprawiła i nie chciałam jej zbytnio obciążać w ciepłe dni). Oczekiwałam lekkiego krycia i właściwości pielęgnujących. Co mnie podkusiło, aby kupić ten konkretny produkt? Do tej pory nie wiem. To jedna z tych decyzji "na szybko", bo skoro i tak nie mam porównania to wszystkie są tak samo dobre (lub złe). Od czegoś trzeba było zacząć. Wybór padł na:
Maybelline
New Dream Pure BB
Krem BB 8w1
2% Salicylic Acid
For Oily Skin
LIGHT
SPF 15
Krem znajduje się w poręcznej tubce. Turkusowe elementy lubię i zwróciły moją uwagę na pewno. Miękki plastik ułatwia wydobycie odpowiedniej ilości produktu, a pod końcem wyciśniemy go prawie do ostatniej kropelki.
Producent wiele, oj wiele nam obiecuje.
Uczciwie go ze wszystkiego rozliczyłam, możecie mi wierzyć :)
Uczciwie go ze wszystkiego rozliczyłam, możecie mi wierzyć :)
Zachęcające i takie konkretnie prawda? Może to było powodem wrzucenia go do koszyka ;)
Skład: Mam nadzieję, że coś widać na zdjęciu. Może to głupie, ale mimo że wszędzie jest napisane, iż produkt zawiera kwas salicylowy, podczas zakupu zupełnie to do mnie nie dotarło.
Krem ma lejącą konsystencję, przez co wydajność jest taka sobie, trzeba bardzo z nim uważać, przy wydobywaniu lubi uciekać. Osobiście sporo go zmarnowałam... mimo uważania ;)
Zapach dla mnie jest apteczny, szpitalny, niespecjalnie przyjemny. Po nałożeniu na skórę czuć go jeszcze chwilę, po czym się ulatnia lub może nos się przyzwyczaja.
O ile dobrze pamiętam do wyboru były tylko dwa odcienie: jasny i ciemny. Bez wahania wzięłam jasny, oczywiście w ciemno, bo testerów nie było...
Teraz trochę pomarudzę o kwasie salicylowym. Kto już to wszystko wie niech śmiało omija tą część. Rozgrzeszam ;)
Kwas salicylowy - posiada właściwości złuszczające, przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczne i słabo ściągające. W kosmetykach w stężeniu 1-2% pomaga w walce z zaskórnikami, powierzchniowymi przebarwieniami oraz zmniejsz łojotok. Przenika przez warstwę sebum oczyszczając i odblokowując pory skóry, zapobiegając jednocześnie tworzeniu kolejnych wyprysków. Ponadto zwiększa on penetrację innych substancji aktywnych oraz przygotowuje skórę do zabiegów mikrodermabrazji.
Cud-miód, jagódki i malinki. Ale czy na pewno?
Na kwas salicylowy można mieć alergię objawiającą się m.in. silnym puchnięciem. Kosmetyki z jego zawartością odradza się kobietom w ciąży i karmiącym matkom. Ponadto nie wolno się opalać na słońcu i w solarium, konieczne jest nakładanie na skórę wysokich filtrów UV.
Dla mnie jednak najważniejsze jest, że kwas salicylowy stosowany zbyt często (a krem BB z założenia się dość często stosuje - codziennie lub prawie codziennie) nadmiernie wysusza skórę, nasilając jej szorstkość. Ponadto silnie zwężając ujścia kanalików gruczołów łojowych uniemożliwia wydostanie się sebum na skórę. Prowadzi to do... wysypu niedoskonałości, jeszcze silniejszego przetłuszczania skóry, nasilenia trądziku.
Trochę się przestraszyłam, ale że jako świat do odważnych należy dałam mu szansę. Na pewnych warunkach.
O ile dobrze pamiętam do wyboru były tylko dwa odcienie: jasny i ciemny. Bez wahania wzięłam jasny, oczywiście w ciemno, bo testerów nie było...
Teraz trochę pomarudzę o kwasie salicylowym. Kto już to wszystko wie niech śmiało omija tą część. Rozgrzeszam ;)
Kwas salicylowy - posiada właściwości złuszczające, przeciwbakteryjne, przeciwgrzybiczne i słabo ściągające. W kosmetykach w stężeniu 1-2% pomaga w walce z zaskórnikami, powierzchniowymi przebarwieniami oraz zmniejsz łojotok. Przenika przez warstwę sebum oczyszczając i odblokowując pory skóry, zapobiegając jednocześnie tworzeniu kolejnych wyprysków. Ponadto zwiększa on penetrację innych substancji aktywnych oraz przygotowuje skórę do zabiegów mikrodermabrazji.
Cud-miód, jagódki i malinki. Ale czy na pewno?
Na kwas salicylowy można mieć alergię objawiającą się m.in. silnym puchnięciem. Kosmetyki z jego zawartością odradza się kobietom w ciąży i karmiącym matkom. Ponadto nie wolno się opalać na słońcu i w solarium, konieczne jest nakładanie na skórę wysokich filtrów UV.
Dla mnie jednak najważniejsze jest, że kwas salicylowy stosowany zbyt często (a krem BB z założenia się dość często stosuje - codziennie lub prawie codziennie) nadmiernie wysusza skórę, nasilając jej szorstkość. Ponadto silnie zwężając ujścia kanalików gruczołów łojowych uniemożliwia wydostanie się sebum na skórę. Prowadzi to do... wysypu niedoskonałości, jeszcze silniejszego przetłuszczania skóry, nasilenia trądziku.
Jako, że bałam się wysuszenia zawsze nakładałam pod niego lekki krem nawilżający np. Tołpę lub FlosLek. Trochę to głupie, wiem, krem BB powinien być kosmetykiem w stylu "nakładam-wychodzę". Cóż, ja tak nie ryzykowałam, zbyt dobrze wiem, jak się zachowuje moja cera kiedy ją przesuszę.
Kolor LIGHT okazał się być dla mnie idealny na wiosnę, jesień i zimę, w lecie wyraźnie się odznaczał na opalonej buzi (choć nigdy nie opalam się na ciemno, po prostu mam za jasną karnację na "czekoladkę").
Ku mojej radości krem nie zapycha porów, nie tworzy maski, ładnie się stapia ze skórą. Na twarzy daje lekko pudrowe wykończenie, chociaż i tak zawsze dodatkowo traktowałam go pudrem. Nie robi smug i nie ciemnieje w ciągu dnia.
Ku mojej radości krem nie zapycha porów, nie tworzy maski, ładnie się stapia ze skórą. Na twarzy daje lekko pudrowe wykończenie, chociaż i tak zawsze dodatkowo traktowałam go pudrem. Nie robi smug i nie ciemnieje w ciągu dnia.
Absolutnie nie zakrywa niedoskonałości, jak były widoczne tak i pozostawały. Konieczne było użycie dodatkowego korektora. Nie zgodzę się też, że zmniejsza zaczerwienienia, może lekko je przykrywa swoim kolorem, za to po zmyciu wyraźnie widać, że wszelkie niedoskonałości potrafią być zaognione.
Natomiast zdecydowanie zmniejsza widoczność porów i wyrównuje koloryt, skóra wygląda zdrowo i całkiem naturalnie. Matuje na całkiem długo, bo 3-4 godziny, co u mnie jest niezłym wynikiem. Zwłaszcza przypudrowany dobrze się spisywał, jednak po kilku godzinach skóra zaczynała się ponownie świecić, nie ma na to rady.
Natomiast zdecydowanie zmniejsza widoczność porów i wyrównuje koloryt, skóra wygląda zdrowo i całkiem naturalnie. Matuje na całkiem długo, bo 3-4 godziny, co u mnie jest niezłym wynikiem. Zwłaszcza przypudrowany dobrze się spisywał, jednak po kilku godzinach skóra zaczynała się ponownie świecić, nie ma na to rady.
Najlepiej spisywał się w duecie z kremem nawilżająco-matującym Flosleku, po takiej mieszance skóra najdłużej była matowa (nawet 6h!), a dodatkowo była nawilżona i nie podrażniona. Podoba mi się, że krem posiada filtr UV, niski co prawda, ale zawsze.
Nie wiem czy skuszę się na niego ponownie, czas pokaże. Póki co Maybelline praktycznie się skończył, więc zaczęłam już używać kolejnego, tym razem od Eveline. Następny w kolejce jest krem BB Bandi, a potem... zobaczymy :)
W sumie to polubiłam kremy BB, są lżejsze niż podkład, zwłaszcza w lecie moja skóra lepiej je toleruje.
Używacie BB czy jednak wolicie podkład?
Ja lubuję krem BB z Garniera do skóry tłustej oraz CC z Bell :)
OdpowiedzUsuńTen z Bell mnie zainteresweał, lubię tą firmę :)
UsuńJa mam różowy i szczerze nie wiem czym się różnią.. :D Lubię go, całkiem dobrze kryje, nie narzekam i ładnie wyrównuje koloryt skóry :))
OdpowiedzUsuńRóżowy, czyli Dream Fresh ma wyższy filtr (dla mnie na plus), nie zawiera kwasu salicylowego (dla mnie plus), ale ma rozświetlać skórę (dla mnie mega minus, ja się i bez tego świecę ;)
UsuńWersja "moja" przeznaczona do tłustej skóry ma natomiast matowić, nie rozumiem tylko dlaczego ma niższy filtr? Ot, tajemnica jakich wiele ;)
Ja nie uzywam kremów BB , ogólnie prawie się nie maluje :P
OdpowiedzUsuńZazdraszczam :) Ja muszę, jeśli nie chcę straszyć ludzi na ulicy ;)
UsuńJa bardzo lubię Celię oraz krem CC z Bell :)
OdpowiedzUsuńCelia też ma kremy BB? To się zdziwiłam :D
UsuńNajbardziej lubię kremy BB z Eveline :)
OdpowiedzUsuńNiedawno zaczęłam taki właśnie testować :) Póki co nie mam jeszcze wyrobionego zdania, ale na pewno o nim napiszę :)
UsuńJa polecam ten z Under20. Tego nie małam a kremy bb bardzo lubie
OdpowiedzUsuńZ Under20 jedyne co miałam to preparat punktowy, który był raczej słaby, choć to oczywiście nie znaczy, że krem też taki jest :)
UsuńJak zmniejsza widoczność porów to chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńTak, tego mu nie mogę odmówić, bo na tym polu dobrze sobie radził :)
Usuńmam jakie krem bb tej firmy tata mi przywiózł z Japoni i bardzo go lubię;)
OdpowiedzUsuńUżywam kremy tonujące latem, ale ten jakoś specjalnie mnie nie kusi ;)
OdpowiedzUsuńTyle tego jest na rynku, że każdy znajdzie coś dla siebie :)
UsuńW lecie używam kremów BB koreańskich, świetnie się u mnie sprawdzają. Te europejskie w ogóle mnie nie przekonały, wszystkie, które miałam okazję testować nie sprawdziły się :(
OdpowiedzUsuńBo europejskie to po prostu rozrzedzony podkład. I biznes się kręci :) Nie miałam koreańskiego, ale jestem go baaaardzo ciekawa.
UsuńJa jeszcze nigdy nie używałam kremów BB :)
OdpowiedzUsuńU mnie kremy BB nie sprawdzają się. No i wszystkie są za ciemne.
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że kremy bb mają bardzo marny wybór odcieni...
UsuńJa używałam z Rimmela na początku był nawet fajny, ale jak trochę poleżał w szafce to ściemniał i nie nadaje się teraz do mojej jasnej twarzy :)
OdpowiedzUsuńMoże w lecie będzie ok?
UsuńOgólnie wkurzają mnie kosmetyki, które zmieniają kolor. Gdybym chciała ciemny to bym taki kupiła :)
Raczej nie, bo na twarzy on jest jakiś pomarańczowy :D
UsuńHaha to się postarali. Może więc będzie idealny dla dziewczyn przesadzających z solarium? :D
UsuńCzasami mam wrażenie, że tak niestety jest :D
Usuń:D Szalonych ludzi nie brakuje ;)
Usuń