Sylveco, Lipowy naturalny płyn micelarny
Sylveco odkryłam dopiero w zeszłym roku, dzięki próbkom kremu rokitnikowego. Zakochałam się od razu bez pamięci zarówno w jego działaniu, jak i w składzie. Nie bez znaczenia jest dla mnie również fakt, że to polska firma. Chcę i lubię wspierać rodzimą gospodarkę.Dziś chciałabym przedstawić Wam płyn micelarny, wobec którego miałam ogromne oczekiwania. Czy je spełnił?
Ciemna butelka chroni zawartość przed nadmierną ekspozycją na światło, ale jednocześnie można przez nią zobaczyć ile wewnątrz zostało płynu. Ładna, trwała i matowa etykieta, oprócz podstawowych informacji, zawiera także dokładniejszy opis składników zawartych w produkcie. I tak możemy się dowiedzieć coś niecoś o lipie, proteinach owsa czy aloesie. Do mnie to przemawia. Butelka ma ciemny korek na klik, który porządnie się trzyma, na początku bym rzekła, że nawet za bardzo 🙂
Konsystencja jest typowa dla płynów micelarnych, czyli wodnista. Nietypowe jest lekko złote zabarwienie, zapewne naturalne. Praktycznie nie wyczuwam także zapachu.
Skład: Zaraz po wodzie znalazł się ekstrakt z lipy (nawilża, odżywia, osłania i łagodzi), następnie Decyl Glucoside (łagodny środek myjący), nawilżające trio: gliceryna + panthenol + alantoina, hydrolizowane proteiny owsa (wiążą wodę w skórze, wzmacniają ją i zmiękczają), ekstrakt z aloesu (łagodzi, regeneruje), kwas mlekowy (nawilża, zmiękcza), kwas fitowy (antyoksydant, rozjaśnia przebarwienia, obkurcza naczynka), Benzyl Alcohol (konserwant, imituje zapach jaśminu, ale musi go być naprawdę mało, bo w ogóle nie czuć tego aromatu), Dehydroacetic Acid (konserwant “identyczny z naturalnym”).
Skład moim zdaniem na 5!
Kosztuje od 14 zł/200 ml. Na stronie producenta widnieje cena 18 zł.
Jak na produkt naturalny data przydatności jest zadowalająca, nie ma parcia na szybkie zużywanie. Wydajność jest bardzo dobra, mimo używania dwa razy dziennie dopiero się kończy (po ok. 7-8 tygodniach).
A teraz najważniejsze! Czyli czy się u mnie sprawdził?
Płyn świetnie radzi sobie z makijażem, nawet z wodoodporną kredką od Golden Rose (zieloną) i złotym cieniem w płynie Rimmela, z którymi mógłby mieć problem. Tusz także zmywa zadowalająco, ale tutaj nadmienię, że nie używam wodoodpornych. Doskonale sobie radzi z podkładami, sprawdzałam to wielokrotnie przecierając potem skórę tonikiem. Nie trzeba trzeć skóry nasączonym płatkiem, wystarczy poczekać kilka sekund, aby płyn miał szansę rozpuścić make up. Dla mnie ważne jest także to, że nawilża, łagodzi i koi podrażnienia, odświeża i nie zostawia żadnej nieprzyjemnej warstwy na skórze.
Leciutko ściąga pory, ale nie jest to nieprzyjemne uczucie wysuszenia.
Test
Możecie zobaczyć jak płyn zmywa zaschnięte na dłoni kredki i linery.
Od lewej do prawej: 1. Przed. 2. Po jednokrotnym przejechaniu nasączonym płatkiem. 3. Dwu – i trzykrotnie przejechanie płatkiem całkowicie usunęło abstrakcyjne bazgroły 🙂
U mnie doskonale spełnia swoje zadanie: zmywa make up, zanieczyszczenia, a przy tym koi i łagodzi podrażnienia oraz nawilża. Uwielbiam ten produkt i na pewno jeszcze kiedyś go kupię. Skład mnie wręcz zachwyca.
Znacie jakieś inne fajne produkty Sylveco?







