Joanna, Oleje Świata, Balsam do suchych miejsc 3w1
Kiedyś nawet lubiłam Joannę, ale po ostatnich doświadczeniach z produktami tej firmy, np. Olejkiem do twarzy i ciała albo mydłami w płynie o ohydnych, sztucznych zapachach bałam się dotykać do kolejnego produktu. Jednak już wcześniej otworzyłam, swojego palucha wepchnęłam, więc zużyć muszę. Taką mam filozofię...
Zaraz, zaraz - przecież nie było aż tak źle :) Może chociaż jeden produkt uratuje cześć i honor Joaśki? Dziś o:
Joanna
Oleje Świata
Balsam do suchych miejsc 3w1
Usta, łokcie i paznokcie
Od producenta:
Mam nadzieję, że widać skład na zdjęciu. Moim zdaniem jest on zróżnicowany pod względem jakości. Podkreślę na kolorowo jak ja go widzę...
Na pierwszym miejscu mamy lanolinę (tworzy film na skórze), zaraz po niej petrolatum (wazelina, tworzy film), masło shea (tworzy film, regeneruje, odżywia, natłuszcza, nawilża), caprylic/capric triglyceride (tłusty emolient, tworzy film), parafina (tworzy film), aromat (już!), wosk pszczeli (emolient tłusty, tworzy film, nadaje połysk, regeneruje), oliwa z oliwek (tworzy film, natłuszcza, odżywia, regeneruje nawilża), olea europea oil unsaponifiables (niezmydlone frakcje olejowe z oliwy z oliwek - naturalny emulgator), ekstrakt z zielonej herbaty (antyoksydant, działanie m.in. antybakteryjne), tocopheryl acetate (przeciwutleniacz, estrowa forma wit. E), BHT (przeciwutleniacz, podejrzany), składniki kompozycji zapachowej, wszystkie na liście potencjalnych alergenów (cinnamyl alcohol, benzyl benzoate, limonene, geraniol, linalool).
Parafina, woski i wazelina bardzo często są stosowane w produktach kosmetycznych, jednakże ja toleruję je jedynie w produktach do ust, stóp czy dłoni.
Nie chcę ich demonizować, ale osobiście nie przepadam za tymi składnikami: tworzona przez nie warstwa szczelnie zakrywa skórę, więc wszystkie te dobre substancje z oliwy czy masła shea i tak się nie przedostaną wgłąb. Ot, taki paradoks. Producenci wpychają je do wszystkiego, bo dają złudzenie gładkiej skóry (a jakże, zapychając pory) i są bardzo tanie.
Natomiast nieźle zabezpieczają usta przed wiatrem, deszczem, śniegiem, a już zwłaszcza mrozem. Nie łudzę się jednak, że odżywiają czy nawilżają - to mit nad mity!
Słoiczek przyklejony jest bardzo mocno do tekturowego opakowania, na którym są podstawowe informacje (trudno było się do niego dobrać). Bezpośrednio na słoiczku mamy tylko naklejkę i datę ważności na spodzie. Minimalizm.
Plastikowy, przezroczysty słoiczek jest bardzo mocny - noszony kilka tygodni w torebce nie pękł i nie odkręcał się sam. Właściwie jest w idealnym stanie, bo naklejka także jest solidna. Nawet mi się to podoba.
Nie przepadam jednak za wyjmowaniem go w miejscach publicznych, bo nie wyobrażam sobie np. jadąc autobusem wkładania do niego brudnych paluchów i paćkania ust. Aby go nałożyć muszę najpierw umyć ręce, tak już mam, albo chociaż przetrzeć je nawilżaną chusteczką. Znalazłam natomiast na niego inny sposób: przynajmniej na początku, kiedy jest go dużo, spokojnie można przejechać nim po wargach jak pomadką - ponieważ balsam jakby trochę wystaje z pojemniczka. Nie polecam jednak robienia tego w autobusie :D
Pewnie lepiej trzymać go w domu i używać w razie potrzeby.
Pewnie lepiej trzymać go w domu i używać w razie potrzeby.
Balsam w słoiczku jest żółty, natomiast na skórze czy ustach przezroczysty. Bardzo, ale to bardzo tłusty, gęsty i lepki.
Zapach jest, hmmm, ciekawy. Mimo użycia całej armii sztucznych aromatów wydaje się być jakby herbaciany, całkiem naturalny, dość intensywny (na ustach go nie czuję, ale na palcu już tak).
Ładnie nabłyszcza wargi, ale nie tak, jak robi to błyszczyk.
Chroni usta przed wiatrem i mrozem. Dość szybko znika (max 1h), potem koniecznie trzeba znów dłubać w nim paluchem, bo zdecydowanie nie nawilża. Kompletnie nie nadaje się na noc - rano moje usta wyglądały jak poddane torturom...
Balsam jest niesamowicie wręcz wydajny. Można go stosować np. na łokcie, skórki wokół paznokci itp. Wręcz doskonale nadaje się do poskromienia brwi :)
Kosztuje ok. 7zł/8g.
Ten balsam to taka trochę ciekawostka dla mnie. Kiedy już wymęczę to opakowanie raczej nie skuszę się na kolejne. Wolę mój domowej roboty balsam :)
Miałyście go? Podzielacie moją opinię czy Wam bardziej przypadł go gustu?
mam eszystkie 3 te balsamiki mimo iz ma parafinke sobie kupiłam a co :)
OdpowiedzUsuńI jak Ci się podobają? Mnie trochę ciekawił zapach pomarańczowego, bo uwielbiam takie aromaty :)
UsuńParafinka na usta ok, gorzej u mnie na buzię, zaraz pory zapchane :P Kuszą mnie one strasznie, ale nie lubię właśnie dłubania i tłustych rąk potem :P
OdpowiedzUsuńMam tak samo. Zawsze czytam skład produktów do twarzy, bo parafina itp. sieje spustoszenie na mojej skórze przez kilka tygodni, zanim się na dobre zmyje. Paskudztwo, masakra i tornado ;)
UsuńPodobają mi się takie masełka i wazelinki ale sztyfty są bardziej higieniczne.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak :) Dziś kupiłam w Rossmannie kolejny sztyft Alterry, tym razem z granatem. Jestem ciekawa czy jest tak samo fajny jak rumiankowy. Na pewno o nich napiszę :)
UsuńWolę sztyfty.
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi ;) Ciekawią mnie jeszcze Eosy i nowa Perfecta :)
UsuńZnając życie .... zapewne by się u mnie nie sprawdził ten produkt :)
OdpowiedzUsuńMoże tak być :)
UsuńAch ta nieszczęsna Joanna ;) Wazeliny nie miałam i pewnie nie kupię, bo mi taka forma aplikacji nie odpowiada :) Słyszałam że wazelina z Floslek jest bardzo dobra, ale osobiście nie stosowałam :) Wracając do Joanny- z serii oleje świata miałam olejek makadamia do ciała, masakra. Fakt, dobrze nawilża, ale wchłanianie to tragedia. Nawet po paru godzinach od nałożenia na skórę byłam tłusta i śliska, fuj :/ Ja już z kosmetykami do ciała tej firmy dałam sobie spokój, nie pasują mi kompletnie. Spróbuję jeszcze produktów z Joanny do włosów. Ale podejrzewam, że też będą mnie wkurzać :)
OdpowiedzUsuńTe wazelinki FlosLek są w Biedronce :) Ja się na pewno na nie nie skuszę, jednak to dłubanie w produkcie jest irytujące. Wybaczam to jedynie mojemu balsamowi ukręconemu z masła shea z naturalnymi olejami :D
UsuńOlejki Joanny to faktycznie koszmar, zresztą pisałam już o tym i niedługo powtórzę, bo produkuję post denkowy. Joanny do włosów też jakoś szczególnie nie lubię, nie wiem co z tą firmą. Może kiedyś była lepsza? A może miałam mniejsze wymagania? Tak czy owak na razie nie mam więcej w zapasach Joanny i coś czuję, że ten stan się dłuuuugo utrzyma :D
Do poskromienia brwi go jeszcze nie stosowałam :D Ja się z nim polubiłam :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, u mnie świetnie się do tego sprawdza :D
UsuńNie miałam jeszcze a wszędzie o nich pełno :) mam za dużo pomadek i balsamów do ust, więc muszę się obejść bez niego :)
OdpowiedzUsuńWiele nie tracisz ;) Też mam pełno balsamów i ciągle dokupuję :) Ach ta babska hmmm hmmm nieposkromiona ciekawość ;)
UsuńMam i nie przepadam. Pozorne nawilżenie i tyle :(
OdpowiedzUsuńDokładnie. Doskonale powiedziane :)
Usuńja właśnie czegoś poszukuję na łokcie....
OdpowiedzUsuńNa łokcie o niebo lepiej się sprawdzi krem do stóp z mocznikiem :) Nie tylko zabezpieczy, ale przy okazji nawilży i odżywi :) Ja często go stosuję i nie narzekam, ewentualnie nadmiar kremu do rak wmasowuję w łokietki ;)
UsuńTak samo u mnie, na usta wazelina spoko, ale na twarzy unikam ;)
OdpowiedzUsuń:) Strach czytać, jak niektóre dziewczyny polecają WSZYSTKIM nakładanie wazeliny na twarz jako remedium na wszelakie bolączki skóry. Potem trzeba to leczyć i zmywać tygodniami, masakra. Być może niektórym cerom takie traktowanie służy, ale na pewno nie tłustej i nie mieszanej...
UsuńUf dobrze, że go nie kupiłam
OdpowiedzUsuńNic nie straciłaś :)
UsuńHmm po Twojej recenzji mam w stosunku niego dość mieszane uczucia :)
OdpowiedzUsuńJa też mam w stosunku do niego mieszane uczucia :) Dla mnie to jeden z tych produktów oszukańców - niby natura, niby oleje, ochy, achy i ojeje, a w środku d...a, za przeproszeniem :)
Usuń